Windows 10 rozbraja armię USA
Być może niedługo Microsoft zostanie zgłoszony do pokojowej nagrody Nobla, gdyż ich wiodący produkt może przyczynić się do unieruchomienia jednej z największych armii świata. A rzecz ma miejsce w USA, gdzie tamtejsze Ministerstwo Obrony ogłosiło migrację do Windowsa 10 na maszynach będących użytkowanych przez podległe im jednostki. Nie było to nic nieoczekiwanego, gdyż przygotowywano się do tego od 2015 roku. Plan przewidywał łagodną i bezstresową aktualizację online i… I tylko nikt nie wziął pod uwagę, że Windows 10 nie da rady zainstalować się na 90% komputerów będących na stanie oddziałów armii USA. Operację aktualizacji 4 milionów maszyn musiano wstrzymać.
Brig. Gen. Dennis Crall, CIO piechoty morskiej zrzucił winę na nieprzemyślane zakupy:
„Problem leży w starszych urządzeniach które mają o wiele więcej kłopotów z Windows 10 niż nowsze maszyny. A jeżeli przyjrzeć się zakupom Ministerstwa, okaże się, że w większości przypadków została zakupiona wczorajsza technologia jutra. Sporo komputerów miało problem z aktualizacją zaraz po wyjęciu z pudełka – tego się nie spodziewaliśmy.”
Finalnie do migracji na najnowszy system ze stajni Microsoftu i tak dojdzie, kwestią pozostaje tylko współpraca z inżynierami Microsoftu, koszty wymiany komputerów oraz skala kompromisu na jaki może pozwolić sobie Ministerstwo.
W obawie przed cyberatakami sprawa wdrożenia najnowszego Windowsa jest dla Ministerstwa sprawą gardłową. Nikt nie ma złudzeń, że nie da się dłużej polegać na oprogramowania pozbawionym wsparcia, z setkami niezałatanych dziur i znanych wszystkim „furtek”. Nie przekonuje ich nawet iluzoryczna opieka Microsoftu na teoretycznie jeszcze wspieranym Windows 7. I ciężko się z tym nie zgodzić. Jednak czy mówi nam coś termin Vendor Lock?
„Nadal posiadamy Windowsy XP i wcześniejsze i nie możemy się ich pozbyć.”
… deklaruje Janice Haith, (Navy Department’s deputy CIO). Czy nie brzmi to cokolwiek… Niepokojąco? Największy arsenał świata w rękach dziurawych i przestarzałych systemów operacyjnych?
Jednak powyższy żart sytuacyjny leży nie w tym, że występują problemy Windowsa 10 ze sprzętem lub na odwrót. O wiele bardziej warte podkreślenia jest to, że jakakolwiek migracja niesie ze sobą ryzyko nieprzewidzianych trudności. Tym samym tak wyśmiewana przez wielu „problematyczność” wdrożeń Linuksa niczym nie różni się od problematyczności wdrożenia nawet nowej wersji Windowsa. Można się spierać co jest bardziej kosztowne, co bardziej przydatne i korzystne dla użytkownika, ale finalnie bilans nakładu pracy jaki trzeba włożyć w taką operację jest podobny.