A kiedy zabraknie przeglądarek – Maxthon 0.9.1.0 Beta

Mroczne wieki ograniczonego wglądu w internet minęły już dawno i obecnie dokonując wyboru przeglądarki WWW nie jesteśmy skazani na finalny wybór w postaci IE (który przez jakiś czas była niemal jedyną opcją po zakończeniu lotu ku chwale przez przeglądarkę Netscape). Firefox i jego odmiany, Chrome i jego odmiany, Opera, Midori i wiele, wiele innych – treści internetowe pojawiają się w naszym życiu i na naszych pulpitach za pomocą coraz wymyślniejszych technik i często nie jesteśmy obligowani nawet do użytkowania przeglądarki. Niemniej, od przybytku głowa nie boli, a najnowszą ofertą skierowaną dla użytkowników Linuksa stała się przeglądarka Maxthon, wydawana od 2002 dla platformy Windows i jedna z bardziej rozpoznawanych niezależnych marek.

Maxthon swoją karierę rozpoczynał jako nakładka na rzeczonego Internet Explorera. Z racji tego, do wyświetlania stron WWW użytkował silnik Trident, by po jakimś czasie rozwoju wzbogacić się też o silnik WebKit. Ten krok umożliwił łatwiejsze portowanie programu na inne platformy (Trident jest specyfiką platformy Windows), w tym także na Linuksa. Najnowsze wydanie 0.9.1.0 Beta to nadal co prawda beta, lecz ciężko wyprowadzić ją z równowagi. Wcześniejszy link prowadzi nas do paczek deb, rpm oraz tgz (skompilowane binarki). Niestety, Maxthon jest darmowy lecz nie wolny, źródeł zatem nie uświadczymy.

Co wyróżnia tę przeglądarkę na tle innych? Wyświetlanie stron w końcu to wyświetlanie stron – co tu wiele można udziwnić…

Maxthon 0.9.1.0 Beta ale działa
Po pierwszym uruchomieniu mamy nieodparte wrażenie, że uruchomiliśmy Google Chrome lub Chromium – nic w tym dziwnego, gdyż Maxthon bazuje na kodzie źródłowym tego drugiego na silniku Blink, stąd też wygląda wyda się znajomy użytkownikom tej przeglądarki. Taka cecha ma pewną zaletę – Maxthon jest kompatybilny z wtyczkami i tematami graficznymi dla Chrome/Chromium.

Maxthon ma ambicje ułatwienia życia użytkownikom, integruje zatem w sobie usługę chmurową Maxthon Passport, gdzie po założeniu darmowego konta będziemy mogli gromadzić nasze hasła, karty, zakładki, historię, pliki graficzne, linki, itp. Dzięki Maxthon Cloud część zawartości naszego skarbca będziemy mogli współdzielić z innymi użytkownikami. Przeglądarka reklamuje się też wzmożoną dbałością o naszą prywatność, co owocuje bezpiecznym przechowywaniem haseł i danych z formularzy, ostrzeżeniami przed niepewnymi witrynami, blokowaniem zarażonych stron i prób phisingu, technika “Do Not Track” oraz prywatny tryb przeglądania sieci.

To oczywiście nie wszystkie atrakcje, bowiem Maxthon posiada zgrabną obsługę gestów myszy oraz integrację z naszym aktualnym motywem GTK (domyślnie program raczy nas kojąco niebieskim interfejsem). Ciekawym akcentem jest edycja domyślnych wyszukiwarek, dzięki czemu sami zadecydujemy do kogo ma wędrować nasz ciąg znaków wpisywany bezpośrednio w pasek z adresem.

Sama przeglądarka działa nad wyraz prężnie i obciążona nawet 14 – 20 kartami nie traci animuszu. Jak to w Chrome i Chromium się utarło, każda karta to oddzielny proces, przez co zawieszenie programu jest wyjątkowo utrudnione, jednak wszystko to kosztem większego zużycia pamięci. Dramatu może nie ma, lecz przy 2GB pamięci warto się nie rozpędzać z ilością aktywnych kart.

Skoro mamy dość ciekawy wybór pomiędzy otwartymi przeglądarkami (Firefox, Midori, Chromium, itp.), do kogo skierowany jest Maxthon? Głównie do osób, które oczekują bezprecedensowego zgrania z chmurą swoich poczynań na przeróżnych witrynach. Kusząco dla wielu będzie wygląda wydajność programu, jak też możliwość skorzystania z rozszerzeń Chrome/Chromium. Od przybytku…