LliureX 13.06 na tronie w Walencji
Gdy przyjrzymy się bliżej istnieniu tej dystrybucji w realiach prowincji, to zrozumiemy dlaczego nasza słowiańska fantazja kompletnie uniemożliwia nam sprawne wdrożenia na podobnym poziomie. LliureX to projekt którego pierwsze wersje sięgają roku 2005 i od tej daty ścieżki jego ewolucji prowadziły przez Debiana, następnie Edubuntu a obecnie Ubuntu (Ubuntu 12.04 LTS). Jeżeli ktoś jednak przypuszcza, że skuteczna migracja to tylko stworzenie remiksu jakiejś dystrybucji, tkwi w okowach błędnych założeń i uproszczeniu jakim posługują się krytycy wolnego oprogramowania. LliureX jest bowiem kompleksowo rozbudowaną dystrybucją, stworzoną z inicjatywy i pod patronatem Rady Kultury, Edukacji i Sportu Walencji, a przeznaczoną i rekomendowaną dla placówek edukacyjnych tego regionu. Kompleksowość i rozbudowanie przejawia się w dosłownym tego słowa znaczeniu. Na potrzeby tej dystrybucji zostało stworzone mnóstwo programów i narzędzi, oraz przebogata dokumentacja (wszystko na licencji GPL lub Creative Commons). Wszystko we współpracy z kadrą nauczycielską i w odpowiedzi na odpowiednie zapotrzebowanie.
Najnowsza wersja Lliurex 13.06 (bazująca na Ubuntu 12.04 LTS) jest dostępna w sześciu różnych wersjach, dzięki czemu skraca się czas dopasowania instalacji w zależności od jej przeznaczenia. Do pobrania mamy zatem obraz iso:
Kluczowym może stać się pytanie – po co to wszystko. Przykłady z naszego konsumpcyjnie nastawionego społeczeństwa pokazują, że wolimy kupić gotowe rozwiązania i generalnie omijać problemy związane z decyzyjnością. To przekłada się na funkcjonowanie urzędników i decydentów, a nawet ew. wdrożenia wolnego oprogramowania w skali mikro pozostają tylko lokalną ciekawostką, a reformator pozbawiony wsparcia ‘z góry’ zyskuje miano dziwaka. O dziwo, decyzje administracyjne w Hiszpanii są podejmowane w pełnym zrozumieniu zasad jakimi rządzi się FOSS. Walencja, Estremadura, Andaluzja i inne regiony w Hiszpanii mówią wprost i bez zahamowań, dlaczego warto inwestować i wdrażać otwarte oprogramowanie. Co ważne, decyzje te nie były podejmowane na wskutek paniki wobec obecnego kryzysu, lecz w okresie całkiem dobrej prosperity (lata 2003 – 2005). Rozwiązania te nie są też amatorskim wciskaniem nogi między drzwi, lecz motywowane w pełni świadomym wsparciem ze strony władz prowincji (co również nie byłoby możliwe bez akceptacji i przychylności rządu).
Jak wygląda świadomość dysponowania pieniędzmi podatników u nas łatwo sprawdzić – wystarczy zapoznać się z tym, na co nasz polski rząd przeznaczył 50 mln zł w ramach projektu Cyfrowa Szkoła. Nowiutkie pomoce naukowe powiązane z oprogramowaniem działającym pod wiadomym systemem i napisanym tak, jak chciał producent, a nie zamawiający. Oczywiście jest to jakiś sposób na poprawę koniunktury twórców programów (w tym tych zza wielkiej wody), firm trzecich, producentów gadżetów. Z całej puli na naszym rynku zostaną pieniądze dla ew. serwisów komputerowych. Wizjonerstwo? Na poziomie bezwolnego konsumenta wyimaginowanych promocji w supermarkecie.