Redshift w wieczornych barwach monitora
Zupełnie nieoczekiwanie spróbujmy skierować naszą uwagę na problem ciągłego (w większości przypadków) spędzania czasu przed ekranem monitora. O ile przez lata technika poszła do przodu i nasze monitory nie przypominają już lamp w solarium, o tyle pozostają inne aspekty relacji oczy – obraz z LCD. Jeżeli jeszcze ktoś żyje w błogiej złudnej nieświadomości, to niestety mam dla niego wiadomość druzgocącą – nasze oczy to nie włosy – już nam nie odrosną…Z problem tym zetknął się chyba każdy już w czasach dzieciństwa, gdy gazetą byliśmy odpędzani sprzed Rubinów na dalsze pozycje obserwacyjne. Prosta forma wychowawcza (teraz w dobie bezstresowego wychowania można powiedzieć – nieludzka), ale prosty przekaz podprogowy w umyśle pozostał – ‘patrzeć z bliska na coś świecącego – źle, patrzeć z daleka – dobrze (a nawet cukierka ktoś rzuci)’. Teraz popatrzcie na swoje LCD (wgłębnie) – zwykle szczerzy on ku nam dość mocno kontrastowy obraz, przyprószony śnieżną bielą pikseli. I tak cały dzień, często do późna w nocy. Tymczasem badania naukowe dowodzą, że nasz mózg (a jakże!) dość nieoczekiwania zżył się przez wieki ewolucji z dobowymi cyklami kolorystycznymi. Co to znaczy? Jeżeli akurat nie macie pod ręką wschodu lub zachodu słońca, zwróćcie uwagę na zdjęciach opiewających tę porę dnia – barwy stają się wtedy zdecydowanie cieplejsze (czyli okolice pomarańczowo-czerwonego, dla fachowców ~3600K). Inaczej, niż w ciągu dnia, gdy barwy są już zdecydowanie zimniejsze (czyli okolice niebieskiego dla fachowców ~5500K). Dla mózgu (i oczu) te przejścia między temperaturą barw stanowią swojego rodzaju zegarek, pozwalający wyciszyć organizm do snu (ciepłe barwy wieczorne, odpoczynek oczu), bądź pobudzić do działania (aktywny niebieski i maksymalna sprawność oka). Ręka do góry, kto ma problemy z zasypianiem po wpatrywaniu się do późna w nocy w ekran laptopa.Reasumując, o ile odległości od źródła emitującego obraz musimy pilnować sami, o tyle komputer może nam pomóc w dobowej adaptacji temperatury barwnej naszego pulpitu. I tu po pojawia się tytułowy Redshift. Dla sprawnego działania potrzebujemy pakietu gtk-redshift – znajdziemy go w domyślnych repozytoriach Ubuntu 10.10/11.04/11.10, Mint 10/11/12 oraz Debian Squeeze/Sid. Po zainstalowaniu naciskamy alt+f2 i wpisujemy polecenie gtk-redshift – pojawi się nam gustowna ikonka w zasobniku (powinna) i zmianie ulegną kolory – bez paniki. Po kliknięciu lewym przyciskiem na ikonce w zasobniku możemy zaznaczyć opcję uruchamiania programu podczas startu systemu, przełączyć tryb dzień/noc, lub zakończyć program. Redshift, jeżeli nie napotka na trudności, samodzielnie rozpozna nasze położenie geograficzne i dostosuje do niego zmianę barwy w poszczególnych godzinach. Temperatura kolorów będzie się płynnie zmieniała w domyślnym zakresie 3700K (noc) – 5500K (dzień). Jeżeli jednak coś nie wyglądałoby, tak jak byśmy chcieli…Więcej opcji zostało ukrytych w parametrach z jakimi można wywołać ten program. I tak:
Jeżeli któraś z powyższych opcji wymagała naszej interwencji, musimy udać się z menu do listy Programów Startowych i dodać wytyczne dla programu Redshift.
Kolejna uwaga dotyczy osób obrabiających grafikę (zdjęcia). Na pewno się domyśliliście, ale dla spokoju sumienia uzupełnię – przed obróbką zdjęć należy Redshift wyłączyć.
To oczywiście nie jest jedyne rozwiązanie dla Linuksa umożliwiające automatyczne oszczędzanie naszego wzroku. Kolejnym, bardziej znanym projektem jest F.lux, który też w prosty sposób można dodać do systemu (należy uaktywnić repozytorium).