Najprostszy, najpiękniejszy i najzwinniejszy, czyli Linux na rok 2018
Koniec roku to zawsze doskonała okazja do doskonale wyglądających w prasie podsumowań, ocen i recenzji. Zatem, czy przez ostatnie 12 miesięcy wydarzyło się coś na scenie dystrybucji linuksowych co wywróciło by ją do góry nogami i zrewolucjonizowało naszą pracę z tym systemem? Coś, co oszołomiło nas od strony wizualnej czy też pozwoliło stać się jeszcze większymi geekami? Patrząc sentymentalnie wstecz i z nadzieją w przyszłość, trudno jest jednoznacznie wskazać jednego zwycięzcę. Co więcej, twórcy dystrybucji wydają się dość kategorycznie określać swojego odbiorcę końcowego. I dla każdego z nich w systemie jest ważne zupełnie coś innego.
Do oceny dystrybucji można podejść na tyle sposobów, ile rzeczonych dystrybucji widnieje na distrowatch.com. Czyli nieskończenie wiele. Jednak dla przeciętnego użytkownika liczy się przede wszystkim prostota użytkowania oraz, do czego dochodzi się po pewnym czasie, dostępność i świeżość oprogramowania w repozytoriach. Dla przeciętnego użytkownika o wysublimowanej wrażliwości estetycznej dochodzi jeszcze argument zewnętrznej oprawy takiego systemu. No i na koniec, wszyscy uwielbiamy zoptymalizowane Linuksy której potrafią zadziałać nawet na nikczemnie lichych zasobach sprzętowych. Praktyka dnia doczesnego pokazuje jednak, że ogromnie ciężko połączyć te wszystkie cechy w jednym systemie. Zawsze będziemy musieli iść na jakiś kompromis. Ale gdyby tak skupić się na każdej z konkretnych cech i spróbować wyłonić zwycięzcę który godnie zaakcentował swoją obecność w 2017?
Najprostsze
Linux Mint 18.3 Sylvia
Linux Mint może być kochany, tak samo nienawidzony lub zupełnie obojętny. Jednak twórcy tej dystrybucji w pewnym momencie podjęli znamienną w skutkach decyzję. Jego rozwój określany jest przez wydania Ubuntu LTS, a zatem systemu z nobilitującym okresem wsparcia (5 lat). Wszystko co pojawia się „pomiędzy” tymi wydaniami to aktualizacje, głównie środowiska Cinnamon, niektórych elementów systemu przynależnych tej dystrybucji, itp. To przywraca blask terminowi LTS, który oznacza faktycznie to co oznacza – bez większych obaw możemy pozostać z tym system przez kolejne trzy lata i możemy liczyć na ożywcze aktualizacje kluczowych komponentów. A co ze świeżym oprogramowaniem? Mint pozostaje zgodny z PPA, czyli repozytoriami w których społeczność stara się uzupełniać ofertę programową dla Ubuntu (tym samym i dla Minta). Z dystrybucji tej będą zadowoleni zarówno zaczynający karierę z Linuksem jak i znudzeni walką z systemem starzy wyjadacze.
Plusy: bazujące na nawykach środowisko Cinnamon, bogate możliwości ustawień, zgodność z PPA Ubuntu, dystrybucja długoterminowa
Minusy: uzależnienie od Ubuntu
Manjaro 17.0.6
Gdyby początkujący użytkownik zdawał sobie sprawę z niektórych rzeczy, dystrybucję tę skwitował by „Ki diabeł?”. Jednak na szczęście początkujący siadają do komputera i chcą mieć działający pulpit, a to, że pod spodem drzemie potęga Arch Linuksa ubrana z wierzchu w czytelną formę Manjaro… Ważne jest, że Manjaro instaluje się bajecznie łatwo, w wersji ze środowiskiem Xfce i MATE (i nie tylko) posiada swoje „podustawienia” umożliwiające łatwą wymianę kernela, doinstalowanie własnościowych sterowników, pakietów lokalizacyjnych, itp. Paradoksalnie dzięki spowinowaceniu z Arch Linuksem system trudny do zepsucia przez początkującego (system paczkowania broni się sam przed zapędami domorosłych fachowców). Co jest warte dwukrotnego podkreślania – jest to dystrybucja ciągła, zatem aktualizowana na bieżąco może (powinna) posłużyć nam przez długie lata. Podkreślam – ciągła, zatem w sensownych ramach czasowych otrzymujemy najświeższe oprogramowanie w oficjalnych repozytoriach.
Plusy: wyśmienita wydajność, zgodność z repozytoriami (główne i AUR) Arch Linuksa, czytelna konfiguracja środowisk graficznych
Minusy: niweczenie koncepcji Arch Linuksa, w przypadku awarii konieczność fachowej interwencji
Kubuntu 17.10
To ryzykowana nominacja. Pamiętajmy, użytkownik bezbronny w swej ufności oczekuje prostoty i rzeczy znajomych. Tutaj środowisko Plasma 5 wydaje się być nie do zastąpienia. W przypadku Kubuntu 17.04 oraz 17.10 wydaje się, że rzecz potraktowano poważnie (środowisko) i jest ono doskonale „poskładane”. Dodajmy do tego fakt, że Kubuntu to pochodna Ubuntu, zatem aktualne pozostają zalety te same co w przypadku Linux Mint. Mamy dostęp do PPA, niewyobrażalnie wsparcie niewyobrażalnej w liczebności społeczności i… Wszystko psuje fakt, że Kubuntu poważnie zaczęło traktować (wdrażać) Plasmę właśnie w okolicach wspomnianych wydań. A są to wersje z 9 miesięcznym okresem wsparcia i za 9 miesięcy po ich zainstalowaniu zwykły użytkownik musi cały system instalować lub karkołomnie aktualizować ponownie. Jednak do tego czasu Kubuntu pozostaje wyśmienicie intuicyjnym i konfigurowalnym systemem a KDE znajdziemy wszystko, co potrzebne do przeżycia.
Plusy: Plasma 5 w najlepszym wydaniu, zgodność z PPA Ubuntu
Minusy: atrakcyjne poskładane środowisko w wersji systemu z krótkim okresem wsparcia
Wyróżnienia
Na powyższych nie kończy się świat dystrybucji Linuksowych z którymi poradziłby sobie nawet początkujący. Należy pamiętać o mocno niedocenianym openSUSE z doskonale skrojonym na miarę środowiskiem Plasma. Następnie Mageia, twór o którym wiele osób zapomniało a oferujący z marszu własnościowe sterowniki (i wspominaną już kilkukrotnie Plasmę). Antergos – kolejna wariacja na temat ludzkiej twarzy Arch Linuksa. No i oczywiście Ubuntu które nie trafiło na podium z racji ostatnich zawirowań środowiskowych.
Najpiękniejsze
Nitrux 1.0
Ponownie Plasma 5, Nomad Desktop i Ubuntu w akcji. Tym razem to autorska wariacja na temat tego jak powinna wyglądać i zachowywać się Plasma 5 – stąd Nomad Desktop. Poprawki w środowisku dotyczą głównie powiadomień, menedżera sieci, menedżera pakietów, konfiguracji zapory sieciowej oraz tacki systemowej. No i oczywiście wyglądu. Nitrux przeszedł długą drogę i po wielu perturbacjach powrócił w takiej a nie innej formie. Dodatkowo dystrybucja oferuje nieco karkołomne połączenie najnowszego oprogramowania, pakietów AppImage i deweloperskich wersji Ubuntu.
Plusy: wystarczy spojrzeć, wystarczy poużywać
Minusy: specyficzny menedżer pakietów
Deepin 15.5
Oto przykład na moce twórcze najliczniejszego narodu na świecie. Chińska dystrybucja może wywoływać mieszane uczucia, jednak Deepin i jego środowisko Deepin Desktop Environment jest po prostu ładne. Efektowne. Konfigurowalne. Kolorowe. Długo obrzucać tę dystrybucję podobnymi epitetami, lecz nie zmieni to faktu, że głównie za sprawą wspomnianego środowiska graficznego jest to system który wygląda elegancko niezależnie od wystroju wnętrza naszego mieszkania. Pod maską znajdziemy starego dobrego Debiana (i zgodność z tym systemem). Twórcy zadbali również o łatwość instalowania własnościowych sterowników oraz konfigurację specyficznych dla DDE ustawień. Całość z wydania na wydanie zachowuje się coraz doskonalej.
Plusy: wystarczy spojrzeć, wystarczy poużywać
Minusy: niekiedy pomysły z innej bajki
elementary OS
Można go nazwać kalką macOS, ale nie zmienia to faktu, że system jest przyjemny z wyglądu i dba o jednolitość aplikacji. Pod spodem mamy oczywiście Ubuntu, a tym samym możliwość sięgnięcia po PPA. eOS dostarcza w podstawowej instalacji wiele programów, których jedyną zaletą jest jedynie wizualna integracja ze środowiskiem graficznym. Niemniej programy da się wymienić, a środowisko zostaje i w tym przypadku jest ono zgrabne, wydajne i efektowne.
Plusy: wystarczy spojrzeć, wystarczy poużywać
Minusy: specyficzny tok rozwoju, aktualizacje komponentów środowiska „na żywca”
Wyróżnienia
Wśród bogactwa środowisk linuksowych każdy znajdzie coś dla siebie. Ot, choćby ładnie poskładany Zorin OS, ekscentryczny Solus, wkraczający na scenę Pop!_OS.
Najzwinniejsze
BunsenLabs Deuterium
Doskonałe połączenie bezkompromisowego minimalizmu i użyteczności oraz bogactwa oprogramowania rodem z Debiana Jessie. System po instalacji potrzebuje jedynie około 170MB na swoje działanie (i to z menedżerem logowania, sieci, itp.). Do tego prezentuje doskonałą jakość wizualną będącą wynikiem skutecznego połączenia ze sobą wielu elementów – conky, Compton, tint2, Thunar, OpenBox. Tak stworzone środowisko z dumą może nosić etykietkę tradycyjny produkt regionalny, pozostawiając jednocześnie ogromne możliwości wszelkiej maści ambitnym adeptom przestawiania parametrów w tekstowych plikach konfiguracyjnych.
Plusy: niesamowicie atrakcyjna forma minimalizmu, „patchworkowe” środowisko, duże możliwości brnięcia w indywidualizm stylistyczno – wizualny
Minusy: repozytoria Debiana Jessie trącące wiadomo czym
Bodhi Linux 4.4.0
System potrzebuje około 120MB pamięci RAM po uruchomieniu – i wszystko jasne. Do tego Bodhi z powodzeniem może stawać w szranki w kategorii „najpiękniejszy”, bo chociaż do jego środowiska Moksha trzeba się przyzwyczaić to zdecydowanie wyróżnia się na tle stawki Plasma, GNOME, Cinnamon, itp. Środowisko tworzone od postaw z naciskiem położonym na optymalizację to rzadkość w dzisiejszych czasach. Całość bazuje na dobrze znanym Ubuntu 16.04.3 LTS, zatem mamy możliwość wykorzystania zarówno bogactwa PPA wspomnianej dystrybucji jak i wsparcia społeczności.
Plusy: środowisko graficzne z kosmosu, minimalizm wespół z optymalizacją
Minusy: środowisko graficzne trzeba polubić
Tiny Core Linux 8.2.1
Jeżeli powyższe projekty to nadal za dużo jak na możliwości naszego sprzętu, to Tiny Core Linux jest ostatnią deską ratunku. Obraz ISO w okolicach 11 – 16MB, zajęta pamięć RAM po uruchomieniu systemu – około 16MB. Owszem, okupione jest to takim minimalizmem, że niektórych mogą rozboleć zęby. Drugim mankamentem takiego rozwiązania jest taki, że dystrybucja używa własnego systemu paczkowania, zatem nie spodziewajmy się bogactwa typowego dla Ubuntu, itp. Ale miłośnicy FLWM, FLTK, wbar i innych form tego typu będą wniebowzięci.
Plusy: minimalizm i jeszcze raz minimalizm, uruchamia się na wszystkim
Minusy: skrajny minimalizm, własny system paczkowania, hermetyczność dystrybucji
Wyróżnienia
Minimalizm w wykonaniu linuksowym ma długoletnią tradycję. Aż żal nie wspomnieć o takich wspaniałych projektach jak LXLE, Linux Lite, Peppermint, Puppy Linux, SparkyLinux. Długo by wymieniać.
Jak widać, rok 2018 rysuje się przed nami w tak pozytywnych barwach, że odcienie tęczy to przy tym monochromatyczny bazgroł. Obecnie tak wiele projektów dojrzało do użytecznej formy, że aż ciężko zdecydować się na pulpit do codziennych zastosowań. W przypadku zastosowań „specyficznych” (wspomniany minimalizm) również jest w czym przebierać i wybierać. Wymienione powyżej projekty w 2017 roku bardzo mile zaskoczyły skokiem jakościowym, sumiennością twórców i pomysłem na wykorzystanie tego „czegoś”. Oczywiście wszystko nadal pozostaje kwestią gustu.