Z miłości do Opery – Otter Browser 0.9.91

Niezbadana jest siła ludzkich przyzwyczajeń. Za każdym razem kiedy na scenie pojawia się przełomowe rozwiązanie, ludzie za wszelką cenę starają się trzymać utartych starych standardów. Powyższe jednak nie ma zastosowania w przypadku sławetnej przeglądarki Opera w wersji przed adaptacją silnika Blink. Przeglądarka ta to był prawdziwy ewenement. Rozwijana nieprzerwanie od 1994 roku, przetrwała szarżę Internet Explorera 5.0 na przełomie wieku – szarżę, która przypomnijmy zmiotła Netscape Navigatora. Ze stosunkowo niewielkim udziałem w rynku Opera dotrwała naszych czasów, jednak wichry historii zszargały jej wizerunek (wspomniany Blink, porzucenie niektórych komponentów przeglądarki) i użytkownicy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Tak narodził się w 2013 projekt Otter Browser.

Otter Browser w wersji deweloperskiej
Ostatnimi czasy przeglądarki WWW powstają jak grzyby w pieczarkarni. Każdy stara się czy to uszczknąć choć promil ogólnoświatowej popularności czy też dostarczyć garstce wiernych użytkowników oczekiwany układ ikon, funkcji, itp. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że od czasów lat 90 internet spuchł, strony nabrzmiały i nity scalające to wszystko zaczynają niebezpiecznie trzeszczeć. HTML nie jest już tym, czym był dwie dekady temu, podobnie jak użycie Javascriptu nie jest ekstrawagancją. Przeglądarki muszą uwijać się pod srogim spojrzeniem wymagających użytkowników, a nie jest to łatwe ze wspomnianym balastem na plecach. Dodajmy do tego modę na kilka do kilkunastu kart otworzonych jednocześnie, strony przeładowane multimediami, obwieszone reklamami niczym strój łowicki koralikami, błędy w skryptach i ogólnie kiepsko zakodowane witryny… I nic dziwnego praktycznie nikomu „małemu” nie opłaca się pisać własnego silnika renderującego ten cały galimatias. Dlatego choć przeglądarek u nas w bród, to praktycznie wszystkie bazują na silnika od Google (Blink), Mozilli (Gecko) czy Microsoftu (Trident) czy w miarę niezależny i otwarty WebKit.

No ale wróćmy do Otter Browser. Tutaj pierwsze skrzypce gra nostalgia do starej Opery oraz silnik QtWebKit. Co to oznacza? Zestaw opcji i narzędzi w tej przeglądarce jest łudząco podobny do tego, co oferuje nam Vivaldi, jak wiemy projekt powołany do życia przez człowieka z „dawnej” Opery. Różnica tkwi jednak we wspomnianym silniku renderującym WWW oraz w licencji – Otter Browser jest projektem opensource, podczas gdy Vivaldi to zamknięty monolit.

Poza tymi różnicami (i różnicami wynikającymi z wykorzystania WebKit), Otter stara się oddać w ręce użytkowników jak najwięcej funkcji i możliwości dostosowania. Na wygodnym panelu po lewej stronie znajdziemy zatem szybkie zakładki, podręczne notatki, listę pobieranych plików, historię, szybki wgląd w hasła a także zmodyfikujemy ten panel według własnego uznania. Na dolnym pasku zauważmy przełącznik dla tego panela oraz suwak do skalowania zawartości witryny. Podczas wczytywania strony pojawi się tam też informacja o prędkości pobierania, ilości elementów, itp. Znajdziemy tam też listę obiektów zablokowany. Zablokowanych, gdyż Otter posiada wbudowany blokadę reklam. Wszystko co musimy zrobić, aby ją aktywować, to wybrać stosowne filtry w Narzędzia -> Blokowanie zawartości. Ciekawostką może też być możliwość łatwej i szybkiej zmiany identyfikacji przeglądarki – czyli ciągu, który odkłada się na zdalnych serwerach. Również bardzo wygodnie można się urządzić ze stroną startową. Program umożliwia dodanie do niej list najczęściej odwiedzanych witryn. Do reszty specyficznych ustawień możemy się dostać poprzez Narzędzia -> Preferencje. A jest tam co przestawiać. Najciekawsze mogą się nam wydać np. gest myszą, własne skróty klawiszowe, sprytna konfiguracja wyszukiwarek czy zmiana wyglądu przeglądarki za pomocą zewnętrznego pliku CSS.

Czy wobec powyższego Otter Browser jest hitem? Dla osób zżytych z Operą na pewno ciągle brakuje tu kilku niuansów (choćby wbudowany klient poczty), dla innych nie do przełknięcia może być jakość silnika WebKit. Zużycie zasobów też nie jest wybitnie niskie. Ale nie za wysokie – takie sam w raz jak na dzisiejsze czasy. O ile oczywiście akceptujemy zajętość 600 – 800 MB przy 10 kartach. Niezależnie od tego to autorowi przyda się każda pomoc, gdyż przeglądając zgłoszenia na Githubie wygląda na to, że czynnie nad kodem przeglądarki pracuje zaledwie jedna osoba.

Aby przetestować Otter Browser na komputerze z Ubuntu 16.04/17.04 lub Mintem 18.xx, należy dodać do systemu stosowne repozytorium PPA:

sudo add-apt-repository ppa:otter-browser/daily
sudo apt-get update
sudo apt-get install otter-browser-git

Tak, *-git, gdyż jest to repozytorium z dziennymi kompilacjami przeglądarki. Jeżeli wolimy ostatnią wersję stabilną ze stycznia 2017 roku, to musimy wybrać repozytorium ppa:otter-browser/release.

Podobnie w Arch Linuksie i Manjaro:

yaourt -S otter-browser-git