Nylas 2.0 wygląda dobrze
Co w XXI wieku może być fascynującego w samodzielnym kliencie pocztowym? Chyba tylko wygląd, bo wszystko inne już było. I chyba z takiego założenia wyszli twórcy programu Nylas Mail. Wygląda on ładnie, ma swoją natywną wersją dla Linuksa, Windowsa i macOS i… No właśnie, czy coś więcej można dodać?
I gdy wydaje się, że już prawie niemal całkowicie program zawładnął naszymi pragnieniami… Od niechecenia zerkamy na zużycie zasobów przez ten program. No tak – Electron. To może tłumaczyć również stosunkowo długi czas startu programu. Nie stanowi jednak alibi dla koszmarnie wolnej synchronizacji skrzynki pocztowej (może to trwać i trwać). Równie odstręczająca może być konieczność założenia konta u producenta programu. Choć jest to proces automatyczny i ułatwiający zarządzanie wieloma kontami, to niesmak pozostaje. Chociaż w wersji 2.0 zostało udostępnionych wiele opcji zarezerwowanych wcześniej dla posiadaczy „abonamentu”, to nadal mamy możliwość wykupienia bardziej zaawansowanych funkcji za cenę 12 dolarów miesięcznie.
Czy zatem Nylas Mail jest udanym programem? Dla osób posiadających bogate życie korespondencyjne z pewnością tak. Nylas poradzi sobie z dużą ilością kont, masową wysyłką, poinformuje nas o statystykach i potwierdzi dostarczenie wiadomości. Może nawet wiele osób wybaczy mu wspomniane wcześniej mankamenty.
Stosowna paczka dla Linuksa jest do pobrania ze strony projektu. Nikogo chyba za nie zaskoczy jej dostępność w formie .deb lub .rpm.