Niebywały PencilSheep 0.100.04
„Chcecie Photoshopa dla Linuksa? Chcemy! To se go napiszcie”. Takim niewybrednym sloganem z poprzedniej epoki można podsumować linuksową wersję wiodącego edytora graficznego. Na linuksową wersję Photoshopa czekamy już tak długo, jak na obsługę 16bit per kanał w GIMPie. Z taką różnicą, że wersja testowa GIMPa z taką funkcjonalnością już jest. Zatem nie ma Photoshopa dla naszego systemu i nie będzie, czas przełknąć tę gorzką prawdę i porzucić złudzenia. I gdy przechodzimy już w stan totalnego zwątpienia na horyzoncie pojawia się edytor znikąd. PencilSheep 0.100.04.
Długo by można się rozwodzić nad tym, co nam dała rewolucja przeglądarkowa, HTML5, WebGL i tym podobne. Jedno jest pewne, dzięki tym technologiom na nasze pulpity zawitały programy nowej jakości. Jakkolwiek by to nie brzmiało, to aplikacje z przeglądarek spokojnie stają w szranki z natywnymi produkcjami desktopowymi. Co więcej, wiele z tych projektów możemy zainstalować i uruchamiać jak typowe programy. Jak wspomniany PencilSheep.
No właśnie, PencilSheep… Od czego by tu zacząć? Chcieliście programu obsługującego RAWy? Chcieliście grupowania warstw i efektów na warstwach? Chcieliście tuzinów efektów i filtrów? Precyzji 16bit na kanał a nawet 32 (oraz HDR Float)? I tak dalej…
PencilSheep to według zapewnień autorów profesjonalny i darmowy edytor graficzny wykorzystujący do swych celów akcelerację GPU. W komplecie otrzymujemy również interaktywne warstwy z filtrami i wsparcie HDR. Nie na miejscu jest wspominać o takich podstawach jak warstwy, filtry, style warstw, warstwy dopasowania, łatka, gradienty, maski, selekcja, undo / redo i inne. Warto podkreślić jedną z cech programu – oprócz typowej destrukcyjnej obróbki warstw (filtry) pozwala on na nakładanie filtrów jako samodzielnych i modyfikowalnych warstwy. Warstwy te są aktualizowane automatycznie w zależności od zmian w obrazie (i pozostały filtrów). Wszystkie warstwy można oczywiście dowolnie przemieszać, grupować, itp.
To wszystko brzmi bajecznie i długo jeszcze można opisywać PencilSheep w samych superlatywach. Niemniej, jest to dzieło na poziomie wersji Beta, zatem niedoróbki muszą być i są. Na początek – kompletny brak obsługi profili kolorystycznych. Następnie brak obsługi CMYK. Nie do końca intuicyjne nakładanie efektów (brak opcji zaniechaj, za każdym razem trzeba ratować się skrótem ctrl + z). Również bogactwo ustawień programu pozostawia dużo, a nawet bardzo dużo do życzenia. No i sprawa fundamentalna dla wielu zaawansowanych fotografów – bardzo uproszczona obsługa RAW. Po zaznaczeniu pliku możemy określić jedynie jakość z jaką chcemy go zaimportować.
Bądźmy szczerzy – Photoshop to nie jest. Ba, nawet do poziomu GIMPa daleko. Jednak PencilSheep ma ogromny potencjał i już teraz tak ładnie zorganizowaną obsługę, że jest to projekt ze wszech miar godny polecenia i przetestowania. Co więcej, nie trzeba nawet go instalować, bo wersja przeglądarkowa działa wyśmienicie (http://pencilsheep.com). Niemniej, wersja desktopowa pozwala pełniej wykorzystać pamięć naszej maszyny jak i podłączone tablety (np. Wacom).
Na stronie projektu możemy pobrać paczki deb i rpm z tym programem (oraz wersję dla wiodącego systemu). Na pobranej paczce wystarczy dwukliknąć i po chwili możemy odnaleźć w menu skrót do programu.