Bezcenne GPG

Po ostatnich doniesieniach w sprawie GPG chciałoby się zacytować wieszcza: „Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił”. Gdy Werner Koch, jedyny (niemal) programista stojący za rozwojem masowo używanego i krytycznego w obecnych czasach szyfrowania danych GPG opublikował wyniki finansowe projektu oraz kwoty potrzebne do jego kontynuowania, wolny świat zadrżał. Zrozumiano bowiem na jak cienkim włosku wisi przyszłość bezpieczeństwa naszych danych, korespondencji, itp. Niemiecki programista od 1997 roku rozwija projekt własnym sumptem, od czasu do czasu zatrudniając do pomocy dodatkowego dewelopera (odpowiedzialnego głównie za wersję dla Windowsa). Ostatnimi czasy Werner może liczyć na 25 tys. dolarów dochodu, mając na utrzymaniu rodzinę i poświęcając cały swój zawodowy czas na rozwój GPG.

Werner Koch (źródło: propublica.org)
Jak taki dochód wygląda w niemieckich realiach ekonomicznych nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Werner był bliski porzucenia projektu i podjęcia bardziej dochodowej pracy. I być może GPG umarłoby po cichu, lub bardzo spowolniło swój rozwój, gdyby nie nagłośnienie sprawy przez Julię Angwin z portalu ProPublica.org. W wywiadzie z Wernerem Kochem wyszło na jaw w jakiej kondycji znajduje się sam deweloper i projekt, można by rzec, jego życia. Początek zapowiadał się obiecująco – w 1999 roku Werner Koch otrzymał od niemieckiego rządu federalnego grant na stworzenie wersji GPG działającej na systemie Windows. Dzięki uzyskanej kwocie mógł sobie pozwolić na zatrudnienie pracownika. Po sześciu latach Werner uzyskał kolejny grant opiewający na opracowanie alternatywnego szyfrowania poczty elektronicznej. Niestety, potem nastąpił koniec intratnych kontraktów i od 2010 roku deweloper próbował samodzielnie zdobyć pieniądze na dalszy rozwój. Jednak sprzedaż koszulek i gadżetów nie pozwoliło na rozwinięcie skrzydeł i zatrudnienie pomocnika. Tym samym troska o rodzinę i zapewnienie jej godnych warunków życia zmusiło Wernera do rozmyślań nad porzuceniem projektu i tylko afera Snowdena zmobilizowały go do ponownej akcji, a zorganizowana przez niego w 2013 roku zbiórka publiczna zdołała uzbierać 43 tys. dolarów z zakładanych 137 tys. dolarów, co rzecz jasna nie poprawiło sytuacji. Tym samym rozmyślania o porzuceniu projektu ponownie zawitały w głowie Wernera – i wtedy pojawiła się Julia Angwin.

Dzięki jej artykułowi w 24 godziny projekt uzyskał sponsorów w postaci Stripe i Facebook, którzy to zadeklarowali roczną kwotę wsparcia w wysokości 50 tys. dolarów (każdy). Fundacja Linuksa zadeklarowała kolejne 60 tys. dolarów, a wpływy z wpłat od społeczności osiągnęły już 180 tys. dolarów. Czyżby GPG czekały tłuste lata, zarówno w finansowaniu projektu jak i rozwoju? Niemniej, społeczność po raz kolejny nie zawiodła. Zwiodła może jedynie świadomość o stanie projektu – ale programiści chyba nigdy nie byli dobrymi marketingowcami. Nauka z powyższego płynie taka – nauczmy się dotować projekty, nim zaczną odchodzić.