Terminal pogryzł człowieka: bmon

Ciekawość ludzka nie zna granic. Również przy komputerze nasz wścibska natura zapełnia nam czas podglądaniem przeróżnych statystyk, wykresów i innych informacji bez większego wpływu na losy ludzkości. Niemniej, niewiele moglibyśmy analizować, gdyby nie odpowiednie programy podające nam w czytelnej formie przeróżne dane. Oczywiście prawdziwi twardziele do tych celów wykorzystują terminal, a jeżeli terminal to dlaczego by nie bmon – niewielki ale zasobny w informacje program wyświetlający na żywo statystki danych tłoczonych z internetu do naszych komputerów (i vice versa). Innymi słowy – monitoruje on połączenia sieciowe.

Bmon w akcji
Program znajdziemy bez problemu w repozytoriach większości dystrybucji, a jego uruchomienie w terminalu wyświetli nam listę naszych urządzeń sieciowych, wykres obciążenia aktualnie wybranego z listy i słowa zachęty, by klawiszami „i” oraz „d” włączyć więcej informacji. Za pomocą klawisza „?” możemy wyświetlić sobie pełną listę opcji programu i jednocześnie zdziwić się, że to tylko parę skrótów klawiszy więcej. Bmon nie jest bowiem skomplikowany w obsłudze, a cała kwintesencja kontemplowania wyników wyświetlanych przez program sprowadza się do oglądania wykresu aktywności interfejsu oraz zmieniania jego wyglądu klawiszami „<”, „>”, klawiszami kursora lewo/prawo, oraz „Tab”.

Oczywiście to dość niesprawiedliwie uproszczenie w opisie funkcji bmon, gdyż sporo ciekawych i enigmatycznych dla wielu osób informacji kryje się pod klawiszem „d”, po naciśnięciu którego objawi się nam całe mnóstwo danych statystycznych dla danego interfejsu. Dzięki nim biegli w temacie będą mogli zdiagnozować ew. problemy z połączeniem i przyczyny niewygodnie wolnego internetu. Prawdę powiedziawszy, to dzięki uwzględnieniu najbardziej zapomnianych właściwości interfejsów sieciowych, bmon będzie pomocny głównie przy odnajdywaniu zagadkowych problemów ze specyficzną konfiguracją urządzeń sieciowych.