Zaufaj nam jeszcze raz – AfterShot Pro 2.0
Osoby posiadające wykupioną licencję programu do obróbki zdjęć AfterShot Pro nie mogą powiedzieć żeby były zadowolone z perturbacji jakie spotkały ten edytor. Jeszcze za czasów, gdy nazywał się on Bibble, aktualizacje i nowości były na porządku dziennym, co skończyło się po wykupieniu programu przez firmę Corel i przemianowaniu go na AfterShot Pro. Rynek aparatów rozwijał się swoim tempem, a AfterShot nie otrzymywał aktualizacji i nie potrafił otworzyć materiału z najnowszego sprzętu. Jak pojawiła się już aktualizacja, to usunęła zespolone z programem odszumianie Noise Ninja. Użytkownicy uciekali do rozwiązań konkurencji, projekt wydawał się powoli umierać, a Corel nabrał wody w usta. Na szczęście to była cisza przed burzą, gdyż w dniu wczorajszym po niemal roku oczekiwań ujrzeliśmy AfterShot Pro 2.0 – program solidnie odświeżony, unowocześniony, z nowymi opcjami i jeszcze lepszą wydajnością. Pytanie, czy użytkownicy ponownie zaufają temu produktowi i powierzą Corelowi $60 za upgrade z wersji 1.xx do 2.xx.
Zmian doświadczymy sporo – tu nie można mieć żadnych wątpliwości, ekipa pracująca nad programem wykonała kawał solidnej roboty:
- silnik programu pracujący w końcu wydajnie na 64bitowych maszynach
- 26 profili dla nowych aparatów
- HDR (obecnie tylko w wersji dla Windowsa, użytkownicy Linuksa i OS X otrzymają niedługo aktualizację)
- wtyczka kontrastu lokalnego
- wtyczka odszumiania (dwa rodzaje)
- usprawnione okno dialogowe obróbki wsadowej
- wtyczki zewnętrzne zaktualizowane i nadal aktualizowane do wersji 64bitowej
- ulepszona praca na warstwach i regionach
- zmiany w interfejsie
Pozostałe kluczowe cechy AfterShot Pro pozostały bez zmian. Edytor potrafi wykorzystać wszystkie rdzenie naszego CPU oraz kartę graficzną na potrzeby obróbki, posiada zarządzanie kolekcjami, wersjonowanie obróbki zdjęcia, zarządzanie regionami zdjęcia dla których uskuteczniana jest specyficzna obróbka. Program posiada też bardziej inwazyjne metody ingerowania w kadr, jak prostowanie, obracanie, łatkę oraz korekcję geometrii i zniekształceń wynikających ze specyfiki obiektywu (wg. bazy obiektywów). Interfejs programu również sprzyja użytkownikom, gdyż możemy dokonywać w nim zmian wg. własnych upodobań (np. chować boczne panele). Oczywiście znajdziemy też w programie takie truizmy obróbki zdjęć jak zarządzanie kolorami, tagowanie, edycja metadanych, krzywe, wyostrzanie, kontrola światła/cieni i wiele wiele innych. Dodatkowo program możemy poszerzyć o wtyczki udostępnione na stronie producenta.
Po tych wszystkich wspaniałościach czas na pytanie zasadnicze – czy warto wydawać $60 na aktualizację (lub $80 jeżeli ktoś nie ma tego programu)? Odpowiedź jest złożona, gdyż bardziej zależy od osobistych oczekiwań, przyzwyczajeń i potrzeby posiadania gwarancji/wsparcia na produkt używany podczas pracy. Osobiście, nie ukrywam – poczekam na promocyjną cenę aktualizacji – w chwili obecnej Darktable, RawTherapee i Photivo zapewniają mi niemal wszystko to, co może zapewnić AfterShot. Zakup upgrade’u warunkuję również tempem poprawek jaki teraz powinniśmy zobaczyć (wtyczki, nowe profile dla aparatów, itp.). Główna przewaga AfterShot Pro nad rozwiązaniami opensource to szybkość działania (subiektywne odczucia) oraz zarządzanie kolekcją zdjęć. A jeżeli ktoś zechciałby się o tym przekonać samodzielnie, to na stronie producenta znajdzie 30 dniową wersję trial.