Windows 7 i 8.1 odlatują na zimę a Microsoft zakłada bazę na Githubie
To już oficjalne stanowisko Microsoftu w sprawie „starych” systemów Windows 7 i Windows 8.1. Jesienią pożegnają się na dobre z użytkownikami i od 1 listopada 2016 roku nie uświadczymy już w sklepach produktów z innymi wersjami systemu niż Windows 10. Oczywiście zapewne jeszcze przez jakiś czas będzie można zakupić „leżaki” magazynowe, ale sygnał jest jednoznaczny. Microsoft najchętniej i jak najszybciej strząsnął by z siebie odpowiedzialność za te dwie wersje swojego systemu.
Z powyższego faktu pozornie niewiele wynika dla użytkowników Linuksa. Ot, znikną z rynku panoszące się tam Windowsy, w ich miejsce pojawią się kolejne – pokoleniowa zmiana warty, której świadkami byliśmy już kilkukrotnie. Osoby korzystające z napiętnowanych systemów też raczej mogą spać spokojnie – Microsoft zapewni im poprawki bezpieczeństwa aż do 2020 roku (rozszerzone wsparcie dla Windows 7 Professional – podstawowe zakończyło się w styczniu 2015) oraz 2023 (rozszerzone wsparcie dla Windows 8.1). Zatem – bez paniki, wszystko jest pod kontrolą. Choć Microsoft z powodzeniem będzie „udawał” troskę o Windowsa 7 i 8.1, to systemy te na pulpicie komputerów niedługo nabiorą wartości antyków.
Jednak sprawa ma drugie dno. Liczba produktów dla których Microsoft uwikłał się w długoterminowe wsparcie skutecznie blokuje jego zasoby. I w tym momencie okazuje się, że może mieć to znaczenie dla użytkowników Linuksa, biorąc pod uwagę niespodziewany fakt. Według ostatniego raportu Github Octoverse 2016, gigant z Redmond jest najpopularniejszą organizacją tworzącą otwarty kod. Projekty w ich rozległym repozytorium na Githubie doczekały się poprawek od 16 tys. miłośników opensource. To więcej niż liczba osób zaangażowanych w kod dla Facebooka czy Dockera. Należy rzecz jasna pamiętać, że to tylko dane dotyczące Githuba, a sam Microsoft zatrudnia 100 tys. osób.
Tak czy owak, gdyby Microsoft mógł przełożyć choćby połowę swoich zasobów na rozwój otwartego oprogramowania, doczekalibyśmy się ciekawych czasów. Bo choć sama korporacja istnieje po to aby zarabiać, wydaje się zmieniać nieco zasady swojego postępowania. Po hasłach „Microsoft Loves Linux” przyszły potwierdzenia w postaci uwolnienia źródeł wielu ich projektów, stworzenia nowych i… Kto wie, czego świadkami jeszcze będziemy.