Weekend z dystrybucją: Sabayon 15.11

Istnieją 2 gatunki użytkowników Linuksa – tacy, którzy lubią ułatwiać sobie życie, oraz tacy którzy doceniają tylko własnoręczne kształtowanie systemu do swoich wymagań. Znana i lubiana dystrybucja Gentoo z pewnością jest tworzona na potrzeby tej drugiej grupy. Niebanalą wydajność systemu możemy uzyskać po większym lub mniejszym zaangażowaniu się w dobranie potrzebnych nam programów, a system pakietów Portage zajmnie się ich kompilacją pod nasz sprzęt. A użytkownicy którzy nie mają na to czasu lub ochoty? Chciałoby się powiedzieć „nie dla psa kiełbasa”, lecz to dla nich stworzono dystrybucję Sabayon.

Geneza

Sabayon Linux zaistniał na scenie już w 2005 roku, jeszcze pod nazwą RR4. Był odpowiedzią na czasochłonny menadżer paczek Portage i zaoferował użytkownikom znaczne uproszczenie i drogę na skróty przez żmudny proces kompilowania niemal całego systemu. Wraz ze swoim menadżerem Entropy i opcjonalnym wykorzystaniem Portage, Sabayon Linux stał się Gentoo dla leniwych, którzy otrzymali dzięki temu do ręki niemal wszystkie zalety wspomnianej dystrybucji. Plus działający od ręki system ze wszystkim co potrzebne do pracy świeżo po zainstalowaniu. Czy wspomniałem, ze jest to jednocześnie dystrybucja o charakterze ciągłym?

Programy

Sabayon Linux 15.11

Jak przystało na dystrybucję z ogromnym polem manewru, możemy wybrać wersję systemu ze środowiskiem KDE, GNOME, MATE lub Xfce (lub minimal a nawet wersję server). Tym razem przyjrzymy się wydaniu z GNOME.

  • Kernel: 4.2.0
  • Internet: przeglądarka Google Chrome 46, klient poczty Evolution 3.16, komunikator Empathy 3.12, klient Bittorent Transmission 2.84, klient Steam
  • Biuro:
  • Dźwięk i wideo: Filmy/Totem 3.16, Rhythmbox 3.2.1, Pitivi 0.94, Brasero 3.12, Kodi 15.1, mpv 0.11
  • Grafika: GIMP 2.8.14, Shotwell 0.22
  • Panel: GNOME 3.16.2
  • Menadżer okien: GNOME 3.16.2
  • Menadżer plików: Nautilus 3.16.2

Widać, że to dystrybucja ciągła. Wersje oprogramowania są na bieżąco z obecnymi standardami wydawniczymi, do tego kernel 4.2.0, stabilne GNOME 3.16.2 i jedynie może dziwić brak jakiekolwiek oprogramowania biurowego. Jednak dzięki graficznemu menadżerowi pakietów Rigo nie stanowi problemu zainstalowanie czegokolwiek odpowiadającego naszym gustom.

Wygląd i obsługa

Rigo – pakiety pod kontrolą

Trzeba przyznać, że dystrybucja trzyma standardy estetyczne. Normalne i stonowane menu GRUB, minimalistyczny ale efektowna informacja o postępie w uruchamianiu systemu, a na koniec oderwane od standardów tematycznych GNOME. Ok, na ekranie wciąż króluje Adwaita, ale w wersji ciemnej i wespół z tematem Korora Shell. Do domyślnej konfiguracji pulpitu dołożono kilka rozszerzeń GNOME, a przede wszystkim typowe menu Applications. Poza tym, użytkowników GNOME nic tu nie zaskoczy. Domyślnie w standardzie otrzymujemy też Gnome Tweak Tools, co stanowi pierwszy krok w dostosowaniu pulpitu do swoich wymagań.

Z ciekawostek należy wspomnieć o oddzielnej kategorii Sabayon w menu, która pomoże nam odnaleźć się w rzeczywistości Sabayona. Za pomocą znajdujących się tam pozycji trafimy na strony z dokumentacjami, opisem, forum, listą paczek, itp.

Wydajność

Start systemu do pełnego pulpitu w 30 sekund, na starcie wymagane 530MB pamięci RAM. Co to oznacza? Ano to, że GNOME 3.16.2 nie jest środowiskiem dla słabszych komputerów. Za cenę bezkompromisowej wygody przychodzi płacić trybut w postaci pamięci RAM i tej lepiej mieć więcej. Ciężko przyczepić się do jakichś krytycznych momentów podczas pracy z pulpitem, uruchamianiem programów, przełączaniem się pomiędzy – jest płynnie i świeżo. Również instalowanie oprogramowania dzięki Entropy to jest moment (niemalże). Standardowo dystrybucja posiada aktywowane repozytoria najbezpieczniejsze dla użytkownika (sabayon-weekly), ale za pomocą terminalowego equo możemy przełączyć się na paczki z miejsc dostarczających również więcej adrenaliny (sabayon-hell, sabayon-limbo).

Jedyne do czego można się przyczepić nie znając specyfiki Gentoo, to dość długi czas instalacji samego systemu (instalator Calamaris – dzieło sztuki), jak również niezbyt dokładne robienie to, czego oczekuje użytkownik (tak, TYLKO sformatuj /dev/sda7 a nie usuwaj partycji i dodawaj jej na nowo).

Mowa końcowa

Sabayon Linux 15.11 to bardzo kompletna i świetnie złożona dystrybucja. Zarządzanie oprogramowaniem za pomocą Entropy (equo w terminalu – niemal jak apt-get) to bajka, a doświadczeni użytkownicy zawsze mogą spróbować skorzystać z macierzystego Portage. System pracuje niezawodnie, my radujemy się z najnowszego kernela 4.2.0, a efekt podprogowy jest budujący – „hej, używam Gentoo”. Innymi słowy, dystrybucja zdecydowanie warta przetestowania jeżeli ktoś pragnie zerwać się ze smyczy panujących standardów „debianowych”, a przy okazji poszukuje wydania ciągłego i z jakichś względów z Arch Linuksem nie jest mu po drodze.

Maszyna testowa:
CPU: Intel Core i7 Q 720 1.60GHz
GPU: Mobility Radeon HD 4670
Pamięć: 4GB
HDD: 500GB, 7200rpm, udma6
WiFi: Broadcom BCM43224 802.11a/b/g/n