Ubuntu 12.10 wkracza na scenę
Pomijając aspekty filozoficzno-ideologiczne, Ubuntu 12.10 to krok naprzód. Choćby w wersjach jego komponentów, bo w tym wydaniu znajdziemy:
- Linux 3.5.0 (kernel)
- X.org 7.7
- Xorg server v. 1.13.0
- Unity 6.8
- GNOME 3.6.1
- Compiz 0.9.8.4
- LibreOffice 3.6.2
- Firefox 16.0.1
W kwestii oprogramowania jest zatem nowocześnie i na czasie (choć z racji, że to nie dystrybucja ciągła – za pół roku będzie już to wszystko wyglądało leciwie). Nowe Ubuntu to nie tylko wymiana oprogramowania na nowe, ale i wiele dodatków, zmian w zachowaniu, konfiguracji, itp.
- Unity 6.8 nauczyło się wielu nowy animacji, oraz miniatury z informacji nt. wyniku poszukiwań w Dashu
- Dash nauczył się wyświetlać podpowiedzi do naszych poszukiwań. Nie byłoby to coś dziwnego, gdyby nie forma podpowiedzi, w postaci asortymentu (muzyka) ze sklepu Amazonu. Dla wrażliwych – opcję tę można bardzo łatwo wyłączyć
- Koniec z Unity 2D. Od teraz karty które nie posiadające sprzętowego wsparcia 3D, będą uruchamiały Unity przy wykorzystaniu Gallium3D LLVMPipe
- Ekran logowania umożliwia również zdalne logowanie
- Ubuntu Software Center ułatwi wyszukanie wtyczek do Dasha
- Z systemu znika Jockey, obsługujący do tej pory instalację własnościowych sterowników. Od teraz dodatkowe sterowniki będzie można zainstalować przez Zasoby oprogramowania, tj. Ustawienia systemowe -> Zasoby oprogramowania -> Dodatkowe sterowniki
- Sprawniejsza integracja aplikacji webowych (takich jak Facebook, Twitter, Launchpad, itp) z Dashem
- Uruchomieniem systemu/systemów zajmie się od teraz Grub 2.00, przy okazji obsługujący UEFI
- Przeprojektowano menu Wiadomości
A jakie są wrażenia podczas użytkowania Ubuntu 12.10?
Start systemu jak zawsze – pomimo Gruba, stylistycznie nawiązującego do kolorystyki Ubuntu, reszta czyli Plymouth wygląda tak, jak się uda. Tzn. u mnie nie wygląda, bo ekran pozostaje czarny podczas bootowania. Gdyby nie to, że z dysku SSD pulpit pojawia się po góra 8 sekundach, głęboka i enigmatyczna czerń nie generuje miłego wizerunku. Oczywiście, to wina sterowników własnościowych, nieukładnej NVIDII, a wszystko da się jakoś skonfigurować ręcznie. Jednak takie ziarenko wrzucone w sprawne tryby reszty systemu odbija się niemiłym zgrzytem na całości.
Nowe Unity sugeruje rozwój i lepszą wydajność – i takie wrażenie się odnosi. Nie jest to można wzrost wydajności o 300%, ale responsywność systemu jest zupełnie w porządku.
Podpowiedzi podsuwające sugestie ze sklepu Amazonu – cóż, miejmy świadomość, że aby mieć dla Linuksa poważniejsze programy, musimy w jakimś stopniu współpracować z wielkim kapitalistycznym światem. Wymagania użytkowników wzrosły, tak jak i moce komputerów, proste programiki tekstowe to już nie to, jeżeli chcemy myśleć o wydajniej pracy w świecie przepełnionym treściami multimedialnymi. Poza tym, te podpowiedzi łatwo można wyłączyć.
Cieszy również dobra współpraca z deweloperami zamkniętych lub płatnych programów. Ubuntu Software Center zapełnia się coraz ciekawszymi pozycjami (w większości to gry) i choć można kręcić nosem na ceny (polskie realia), miejmy nadzieję, że twórcy programów bardziej zaczną dostrzegać Linuksa jako kolejny kanał dystrybucji swojego oprogramowania. Dla zwolenników teorii, że skoro system jest za darmo, to i cała reszta też powinna taka być – Linux ułatwia wybór odpowiedniego wariantu, dla tych co chcą płacić za soft i dla tych, co chcą mieć za go za darmo. Kwestia trafnego wyboru dystrybucji.
Ubuntu 12.10 nie jest trzęsieniem ziemi na miarę 12.04 (nowe środowisko), ale lekką ewolucją. W poważniejszej pracy na pewno uda się nam natknąć na jakieś konkretniejsze błędy – nikt nie jest doskonały, lecz to wydanie wydaje się być zupełnie w porządku.
A odpowiednie obrazy instalacyjne można już pobrać z oficjalnej strony. Miłośnicy odmian Ubuntu ze środowiskami KDE, XFCE, Gnome-shell – będą jeszcze musieli poczekać.
Obrazy iso z Ubuntu 12.10 (Unity)
Obrazy iso z Xubuntu 12.10 (XFCE)
Obrazy iso z Lubuntu (LXDE)
Obraz iso z Kubuntu 12.10 (KDE)
Obrazy iso z Ubuntu GNOME Remix 12.10 (Gnome-Shell)