Samoumęczanie

Byłby ze mnie chyba wzorowy zakonnik. Nie tyle ze względu na moją religijność (nikłą, lecz z ukrytym pokładem wiary), co na zamiłowanie do samoumęczania. Bo jak inaczej nazwać pracę i szukanie możliwości optymalizacji środowiska na sprzęcie Celeron 1.1 GHz, 256MB RAM, podczas gdy obok leży nowiuśki (półroczny) laptop CoreDuo2 1.67GHz, 2GB RAM… A ja sobie rzeźbię w LXDE, ustawiam readahead, acpi i inne takie cudactwa, które na starym laptopie za dobrze nie chcą działać (on nie ma nawet baterii wewnętrznej, tylko jakąś wersję ogonową). Wydziwiam? Pewnie tak, ale póki pogoda nie zmieni swojego nastawianie co do moich zapędów traperskich, cóż człowiekowi innego pozostaje. Pracować na szybkim i nowoczesnym sprzęcie może teraz każdy i wszędzie, kogo w dzisiejszych czasach obchodzi oszczędność rzędu 20 – 50MB, czy ileś-tam megaherzów. Mizerne zasoby i praca na nich to jest dopiero wyzwanie. Uprzedzę – nie, nie uprawiam sportów ekstremalnych, ale mam chyba fobię na punkcie dopasowywania, upychania, optymalizowania, itp. ZUS daje na to rentę?