LMMS 1.2.0 – gdy już wszyscy zwątpili
Wszyscy uwielbiamy opowieści o bohaterach podnoszących się z upadku i popiołów. Historia edytora muzycznego LMMS może nie obfituje w tak spektakularne przygody, faktem jednak pozostaje to, że projekt na niemal cztery lata zaszył się w zaciszu internetu. LMMS 1.1.3 został wydany w 2015 roku a potem rozpoczął się niekończący festiwal wydań 1.2.0 Release Candidatee. Aż do teraz, gdy LMMS 1.2.0 oficjalnie się urzeczywistnił.
Jak słuszni zapewne większość z was przypuszcza, przez te wszystkie lata program doczekał się tylu poprawek i naprawionych błędów, że ciężko teraz zebrać to wszystko w czytelną listę. Pozostaje nam zatem skupić się na najbardziej odczuwalnych zmianach. A te widać już na pierwszy rzut oka. Ta cyfrowa stacja robocza DAW nigdy nie wyglądała tak dobrze.
- nowe uwspółcześnione UI,
- korektor graficzny z wizualizacją spektrum,
-
ścieżki ze samplami mogą być odtwarzane od dowolnej pozycji,
-
synchroniczne VST włączone domyślnie,
-
dedykowane katalogi dla wtyczek i instrumentów,
-
odświeżony metronom,
-
przenoszenie ścieżek za pomocą przeciągania etykiety ścieżki,
-
sortowanie listy efektów,
-
aktywne Undo,
-
nagrywanie akordów wprost w piano roll,
-
ulepszone skalowanie piano roll,
- nowe pliki przykładowe,
-
szablony i szybkie tworzenie nowych projektów,
-
eksport do MP3, 24 bit WAV, VBR OGG.
Jak na cztery lata rozwoju lista może wydać się mizerna. Jednak wystarczy prześledzić wydania RC by zrozumieć ogrom postępu jaki dokonał się niemal we wszystkich elementach tego edytora DAW. Dla wielu osób będzie to zupełnie nowa jakość, a początkujących program zachwyci rozwiązaniami znanymi z komercyjnych odpowiedników.
Na dodatek, aby przetestować program pod dowolną dystrybucją wystarczy pobrać uniwersalny obraz AppImage lub Flatpak. Paczki w repozytoriach popularnych dystrybucji pojawią się zapewne nieco później (no może poza Arch Linuksem).