LosslessCut 2.1.0 na czasie
O niewielu projektach można powiedzieć po latach, że przetrwały próbę czasu. Chociaż prosty edytor wideo LosslessCut jest projektem stosunkowo młodym, to jednak przez dwa lata jego rozwoju regularnie otrzymywaliśmy nowe wydania z aktualizacjami. I właśnie doczekaliśmy się LosslessCut 2.1.0.
Ten poręczny program to wyspecjalizowane narzędzie do szybkiego przycinania i składania klipów wideo. Swoją uniwersalność zawdzięcza niebywałemu FFmpeg z którego robi odpowiedni użytek. Cała obsługa sprowadza się do zaznaczenia sekcji które chcemy wyciąć lub całkiem usunąć. To brzmi aż nazbyt prosto, prawda?
Tak naprawdę to LosslessCut zawiera kilka przycisków które sprawnie pozwalają określić, które fragment wideo są dla nas ważne, które nie, które chcemy włączyć do finalnego klipu. Chociaż przyciski posiadają dość enigmatyczne oznaczenia, to wystarczy najechać na nie myszką, bo dowiedzieć się jaki jest format źródłowy naszego materiału, tempo odtwarzania oraz jakie operacje możemy przyprowadzić na segmentach. Tutaj nie ma większego zaskoczenia. Segmenty możemy tworzyć (c+), kasować (d1/2/itp.), określić czy mają być wyeksportowane w formie jednego pliku (nm), czy chcemy przycinać segmenty z dokładnością do najbliższej klatki kluczowej (nc). Kolejne opcje to zapis wszystkich lub tylko głównych ścieżek z pliku (ps), czy usunąć audio (da). Obraz możemy również obrócić o określone stopnie, wybrać katalog docelowy dla zapis (cd) czy ostatecznie zapisać wybraną klatkę obrazu w formie jpeg lub png.
Oczywiście jest też jeszcze sekcja „środkowa”, która włącza podgląd wideo, pozwala określić początek i koniec segmentu, a na koniec zapisać je wszystkie w wybranej formie (nożyczki – zapis).
Program dostępny jest w staroświeckiej formie gotowej binarki zaszytej w zwykłe archiwum. Wystarczy pobrać taką paczkę, rozpakować i dwukliknąć na nazwę programu. Zaskoczeniem może być wersja 32bitowa. Oraz kompletna multiplatformowość projektu.