Linux Foundation na łańcuszku korporacji?
Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. Nasze czasy są doskonałym potwierdzeniem tego stwierdzenia i w sumie niewiele rzeczy jest już w stanie zaskoczyć bacznych obserwatorów rzeczywistości. Jednak ciężko skomentować decyzję Linux Foundation, aby w zarządzie fundacji zasiadały wyłącznie prominentni przedstawiciele bogatych korporacji, bez dotychczasowej reprezentacji społeczności.
10 by platinum members (platinum membership costs $500,000 a year), 3 by gold members (gold membership costs $100,000 a year), 1 by silver members (silver membership costs between $5,000 and $20,000 a year, depending on company size), and 2 by individual members (individual membership costs $99 a year)
Niemniej, to się po cichu zmieniło. Jak zauważył Matthew Garrett, z obecnego statutu fundacji zniknął zapis o możliwości zasiadania w radzie dwóch reprezentantów „ludu” (individual members). Jeżeli ktoś temu nie dowierza, może sobie porównać aktualne zapisy z poprzednimi. Wszystko to stało się krótko po wystąpieniu Karen Sandler podczas prezentacji we wrześniu ubiegłego roku. Niedługo później program „członkostwo indywidualne” cichaczem przemianowano w program „indywidualny sympatyk”, którego udział udziału w wyborach zarządu został ograniczony – lub bądźmy szczerzy – zlikwidowany. Karen jest dyrektorem wykonawczym Software Freedom Conservancy, organizacji sympatyzującej z licencją GPL. Linux Foundation jak do tej pory miała więcej problemów niż korzyści z egzekwowania GPL, gdyż SFC finansowało pozew przeciwko jednemu z członków Fundacji w kwestii naruszenia zapisów tejże licencji. Nietrudno skojarzyć i połączyć fakty. Linux Foundation staje się powoli tubą korporacji, którym nie do końca jej po drodze z koszernym GPL. Tylko to może tłumaczyć ograniczenie znaczenia społeczności w decyzjach Fundacji. Bowiem tacy przedstawiciele mogą nieprzewidywalnie wzbudzać popłoch wśród wspierających Fundację bogatych korporacji.
Ciężko powiedzieć, czy coś uratuje pozycję Fundacji. Z jednej strony potrzebuje ona pieniędzy na bieżące wsparcie rozwoju Linuksa oraz działania prawne. Z drugiej strony jest krok od stania się marionetką w rękach korporacji. Wyjściem byłby crowdfunding i przejęcie Fundacji przez społeczność. Czy jest to wariant możliwy do zaistnienia? Cóż, widząc jakimi pieniędzy mogą operować korporacje w celu zagwarantowania sobie zysków, należy do tej kwestii podchodzi sceptycznie. Ale z wiarą.