Opensource według władz Północnej Korei
Nieoczekiwanie Linux dogonił Windowsa… Niestety lub na szczęście tylko w jednym regionie naszego świata i w jedynym aspekcie – inwigilacji użytkowników. Niemniej jest to jednocześnie dowód na to, jak nieodpowiednio użyte wolne oprogramowanie obraca w niwecz całą jego koncepcję i wieloletnią tradycję. Są bowiem wdrożenia opensource o których społeczność wolałaby zapomnieć i które służą niecnym interesom. No ale taki np. nóż w rękach artysty przyniesie ludzkości piękną rzeźbę, a w rękach szaleńca…
Ale nie o cenzurę internetową (poniekąd) tu idzie, a o rozpowszechniany wśród obywateli jedyny i słuszny system operacyjny (ktoś poda analogię z naszego wymiaru?), który umożliwi zrobienie na komputerze wszystkiego… Na co zezwolą nam jego twórcy. [[Red Star OS]] do powód do dumy i chwały, lecz dla tylko dla sił rządowych. Ten wywodzący się z Fedory system to typowa dystrybucja wzorowana stylistycznie na OS X, ale mająca też i swoje tajemnice. Ponieważ nie jest ogólnie dostępny (zarówno obrazy ISO jak i źródła), zdobycie go i wywiezienie poza granice Korei Północnej to niemałe osiągnięcie.
Oczywiście pierwsze co się ciśnie na usta to inwektywy: barbarzyństwo, zdrada, cenzura i tak dalej. Niemniej oprócz wykorzystania opensource do swoich celów, czy Korea Północna zrobiła coś złego? Dbają o swoje interesy, ot co. Wobec powyższego wywodu konkluzja może być zupełnie nieoczekiwana – czy naszemu dyktatowi korporacyjnemu aż tak daleko do wyśmiewanego reżimu? Owszem, mamy jakieś swobody w internecie. Mamy możliwość obdarowywania swoimi danymi zainteresowane tym portale, czujemy na sobie srogie spojrzenie instytucji walczących z piractwem. Na żądanie władz, korporacji i innych zainteresowanych znikają z internetu nieodpowiednie treści. Niby możemy wszystko, a jednak. Czy chwila nieuwagi i uśpienie czujności obywatelskiej nie spowoduje, że za jakiś czas staniemy w jednym szeregu z naszymi braćmi z Półwyspu Koreańskiego?