Nasze dzieci nie nauczą się obsługi Linuksa

Pesymistyczny i gorzki wydźwięk tematu – zamierzony. Bo po spędzeniu trzech dni na uruchamianiu Ubuntu dla czterolatki, praktycznie niewiele napawa mnie do entuzjazmu. I w zasadzie nie jest to wina systemu.

Życie stworzyło i postawiło mnie przed scenariuszem sztampowym aż do bólu – ‘Wujek, a nie poinstalowałbyś dziecku gier na komputerze?’. Nie odmówiłem i zostałem obdarowany starym sprzętem przeznaczonym na zagładę pod ciosami rzeczonego dziecka. Do kompletu parę gierek kupionych w markecie. Gierki, jak przystało na produkt masowy, przeznaczone były pod system Windows.

Ponieważ postanowiłem wykonać pracę u podstaw wieku dziecięcego, obok Windowsa który znajdował się już na dysku, postawiłem Ubuntu. Gry na szczęście okazały się na tyle prostymi produkcjami, że zadziałały bez problemu pod Wine. No ale co to jest cztery czy pięć gier. Znudzą się i co dalej… Na komercyjne rozwiązania dla Linuksa nie miałem co liczyć, dlatego wyruszyłem na wielkie poszukiwanie oprogramowania edukacyjnego opensource dla dzieci.

Z całych tuzinów prostych gierek logicznych/edukacyjnych, udało się znaleźć z kilka dokończonych i grywalnych. Z tych kilku, trzy lub cztery porozumiewały się z graczem napisami w języku polskim. Jednak jak spróbowałem sobie przypomnieć, co umiałem przeczytać w wieku czterech lat, wyszło – że niewiele. I dlatego komercyjne gry który zainstalowałem, ładnie opowiadają dziecku słowem mówionym co może robić i na co najechało myszką. Pozostało znaleźć podobne rozwiązania dla Ubuntu.

Jak niektórzy słusznie wnioskują po mojej frustracji – nie znalazłem NIC. Nie znaczy to, że nie ma ciekawych programów edukacyjnych dla przedszkolaków. Znalazłem Gcompris i Childsplay. Programy oferują mnóstwo bardzo ciekawych zabaw dla dzieci w wieku przedszkolnym, a nawet i wcześniejszym. Robią to kolorowo, czytelnymi rysunkami, oprócz tekstów oferują również podkład lektora, czytającego nazwy przedmiotów, itp. (w zależności od gry). Jednak, to luksus dla dzieci rozumiejących słowo mówione np. w języku angielski, duńskim, niemieckim, hiszpański, baskijskim, indonezyjskim, serbskim, itp. (‘apt-cache search gcompris-sound-‘). W Polsce albo nikt nie posiada mikrofonu i miłego głosu, lub też nie stwierdził użyteczności tego rodzaju programów dla geeków. I podkładu głosu ‘po naszemu’ te gry nie posiadają. Ogromna szkoda, bo o ile dzieci, którym rodzice pokażą gdzie i co trzeba klikać w programie, za którymś razem będą sobie radziły, o tyle próby nieczytających maluchów będą skazane na niepowodzenie.

Czy to wszystko jest warte zachodu? Na co komuś potrzebne takie ‘dziecinne’ programy? Na fali krytykanctwa systemu szkolnictwa, że Linuksa nie używa się w szkołach, czy nawet przedszkolach, aż ciśnie się na usta ‘Z czym do dzieci/młodzieży…’. Żeby dziecko zainteresować komputerem, musi mieć do tego ciekawe oprogramowanie. Takie oprogramowanie jeśli nie darmowe, to płatne, pod Windowsy znajdzie niemal każdy. A nieliczne obiecujące projekty opensource (Gcompris, Childsplay) są potraktowane po macoszemu i sprawiają wrażenie rozwijania się bez zaawansowanych wytycznych dydaktycznych. Sami latoroślom gotujemy los, od którego chcemy ratować resztę świata…