Raport z terenu

Przed nami długi majowy wypoczynek, ale już końcówka poprzedniego tygodnia (eng. weekend) skutecznie zachęciła mnie do przetestowania wodoodporności moich butów, krzepy moich ud i orientacji na azymut. W sobotni poranek wymaszerowałem sobie w stronę góry, którą i tak widzę z okna swojego mieszkania (Bartnia Góra).

Aparat w dłoń, kromka z pomidorem w plecak, woda (jeszcze ze źródła św. Jana z Dukli) też i dawaj, żółtym szlakiem przed siebie. Pogoda dopisywała, jak i obszczekujące mnie okoliczne pieski, zatem dojście do przełęczy Żdżar minęło wesoło. Potem na przełaj, bez szlaku i ścieżki na szczyt Bartniej Góry i powrót. Sama wędrówka to rzecz jasna pretekst, aby gromadzić cyfrowe widoczki na mój aparat. Niestety, przyroda ożywiona umykała mi w tempie przyśpieszonym (całe stada sarn, ptaki, jaszczurki, chroboki), jedynie ślimak się poddał mojej woli uwieczniania. Ale cóż, jest pretekst, by wybierać się w teren jeszcze wcześniej rano.

Jako, że tematem przewodnim wyprawy było motto ‘Nie ściągam 40-150mm ze swojego aparatu’, zbiory foto z tego wojażu zawierają w większości zbliżenia obiektów jak i próby macro z nałożonym Raynoxem DCR-250.








A w długą majówkę też pójdę w okolice, a co.