EuroKiczoWizja #2

Już po finale. O co nieco zaskakującym rozstrzygnięciu, bo tegoroczną Eurowizję wygrali demoniczni Lordi z Finlandii.

Z jednej strony – cieszy człowieka, że coś się przebiło przez te tony różowego plastiku, kiczu, chłamu, fałszujących domorosłych gwiazd o choreografii podnoszącej ciśnienie spokojnemu człowiekowi. Lordi może nie zaprezentowali przeboju ( słyszałem już lepsze pieśni w ich wykonaniu ) – Hard Rock Hallelujah jest utworem nieco sztampowym i trzymającym się odwiecznych standardów. Ale na pewno wpada w ucho o wiele lepiej niż pozostałe prezentacje na ‘największym konkursie muzycznym świata’.

Z drugiej strony – zespół poniekąd ambitny, wgrywa konkurs kiczu i sztuczności … Nie pasowali do obsady, tak samo jak nie pasują do nich ludzie którzy na Lordi głosowali. Wszystko to kwestia mody, tak myślę. Czy to kolejny etap ujarzmiania i komercjalizowania terenów które z racji swojej inności rzadko są prezentowane w TV ? Powiecie, że nieprawda, ludzie mają gust muzyczny i tak dalej ? To gdzie były te zastępy estetów muzycznych, kiedy w Polsce wybierano reprezentanta na Eurowizję ? ( bo Polska oddała 12 punktów na Lordi, zatem – swoje chłopy te nasze społeczeństwo ).

Czy nic innego mi się na konkursie nie podobało ? Nie, dlaczego. Ładnie pani z Norwegii zaśpiewała i taka młoda osóbka z Danii. Skocznie, bez cekinów i dekoltów. Pozytywne wrażenia pozostały, ale nie wymagajcie ode mnie zanucenia tych piosenek. Nie utrwaliły mi się ( jak zwykłe, normalne przeboje, które można pogwizdywać już po jednokrotnym przesłuchaniu ).

I jeszcze jedno. Można odnieść wrażenie ( ba, wręcz jestem przekonany ), że oprócz piosenek to na tej całej Eurowizji oceniana jest też choreografia i to jak ktoś na scenie wygląda. Może powinno się zmienić nazwę z ‘konkursu piosenki’ na ‘konkurs pieśni tańca i baletu’ ?

Eh, po tym rzucie oka z okopów staromodnego miłośnika pieśni i dźwięków, wracam do swojego bunkra muzycznego.

Pisanie posta i poranek uprzyjemniał The Jeff Healey Band.