Windows 95 w wersja dla Linuksa
Bez obaw, nie wertujcie nerwowo kalendarza. To już 23 lata od premiery systemu Windows 95. Jednak dzięki specyficznemu poczuciu humoru pewnego dewelopera, koszmar powraca. I to w wersji dla Linuksa.
Dla niektórych to będzie jak podróż w czasie, dla innych pierwszy kontakt z systemem który ukształtował niektóre odruchy naszej cywilizacji. Za pomocą projektu który powołał do życia Felix Rieseberg możemy sprawdzić czy Windows 95 odnajdzie się w obecnych realiach. I czy my wciąż mamy tyle samo cierpliwości.
Windows 95 to natywny program który uruchomimy na wszystkich systemach operacyjnych. Wiem jak to brzmi, ale cały system został zaklęty w pojedynczą aplikację której patronuje Electron. Rzecz jest kompletna i posiada 100% domyślnych funkcji oraz narzędzi z oryginału. Było to możliwe dzięki innemu projektowi który zapewnia wirtualizację x86.
Gdy już nacieszymy się zramolałą manierą rysowania okien, odświeżania ich zawartości, przeglądniemy ustawienia i pobawimy się Wordpadem lub Minami, czas na fundamentalne pytanie – Czy uruchomię na tym cokolwiek ze starego oprogramowania? A odpowiedź brzmi – tak. Jednak na obecnym etapie projekt nie posiada zaimplementowanej karty sieciowej i całe połączenie z internetem… Oględnie mówiąc nie działa. Lecz w wersji Windows 95 1.1 autor dodał możliwość montowania obrazów dyskietek. Czegoż chcieć więcej – w końcu to były czasy kiedy wszystkie fajne gry mieściły się na jednej dyskietce.
Chociaż całość została pomyślana jako żart, projekt wydaje się żyć już swoim życiem. Społeczność żywiołowa zgłasza pomysł i usterki, a autor wziął na celownik dodanie niektórych funkcji (jak choćby obsługa nośników).
Program jest dostępny w paczkach deb, rpm lub po prostu w zip do samodzielnego rozpakowania. Obecna generacja powoli przestaje wierzyć w istnienie systemów operacyjnych z ubiegłej epoki – tym projektem można im udowodnić, jak ciężko mieli pionierzy.