Trisquel GNU/Linux w zaklętym kręgu wolności

Na ile jesteśmy w stanie trzymać się zasad, nawet jeżeli wydają się wołaniem na puszczy? Segreguj odpadki, unikaj GMO, przestrzegaj przepisów ruchu drogowego, pomagaj starszym… Brzmi to wszystko niegroźnie, ale ile z tych rzeczy bierzemy pod uwagę pędząc od świtu do zmierzchu przez życie. A na dokładkę, siedząc przy komputerze jesteśmy zachęcani do wolności pod sztandarem Free Software Foundation i Richarda Stallmana. Przed oczami staje nam wolność w okowach siermiężnych dystrybucji, chałupniczo posklejane w całość ale z zachowaniem wytyczych FSF. Do momentu, gdy bliżej przyjrzymy się Trisquel GNU/Linux.

Całe to wolnościowe zamieszanie polega na wyzwoleniu naszych maszyn i nas samych od oprogramowania zamkniętego, zastrzeżonego, obwarowanego niejasnymi licencjami i takiego, którego kod źródłowy spoczywa w sejfie producenta. Jednak w obliczu coraz bardziej rozbudowanych wymogów użytkowników, po odrzuceniu wszystkiego, co pozostaje ukryte za niejasnymi intencjami twórców (programy, grafika, dźwięki, sterowniki, firmware i inne), pozostaje nam… Bardzo ograniczony wybór. Dlatego spełniających kryteria FSF wolnych dystrybucji jest niewiele i dlatego Trisquel GNU/Linux wyróżnia się na tle dystrybucji zbudowanych z pominięciem wielu wartościowych elementów. Trisquel jest ładny, kompletny, działający, estetyczny. Pierwsze wrażenie jest nad wyraz pozytywne. Najnowszy Trisquel 6.0 zbudowany został w oparciu o Ubuntu 12.04 LTS i wycięto z niego to, co rzucało cień na naszą wolność. Zatem Firefox został przemianowany na Abrowser, całe środowisko to GNOME 3.4, rolę pakietu biurowego pełni LibreOffice 3.5, z systemu zniknęły zamknięte sterowniki (Nvidia, Ati/Amd), FlashPlayer i podobnego rodzaju zawalidrogi. I moglibyśmy żyć z tą dystrybucją długo i szczęśliwie…

Trisquel GNU/Linux

… ale okazuje się, że wolność to wymagający stan. Pokrótce wygląda to tak, że moja poniekąd popularna karta graficzna Nvidia GT240 nie do końca potrafi porozumieć się z otwartym sterownikiem Nouveau (konieczność ograniczenia się parametrem ‘nomodeset’). Kolejna niespodzianka, to karta wifi Broadcom, o której system zameldował mi tyle, że ‘no firmware found’. Jak nadmieniłem, zarówno zamknięte sterowniki Nvidii. jak i rzeczony firmware do karty Broadcom są splugawione zamkniętą formą istnienia, bez wglądu osób postronnych do kodu źródłowego. Owszem, pewnie bym znalazłbym sposób aby wpakować je do systemu, ale czy można się tak oszukiwać, gdy świadomie chcemy się zdecydować na w pełni wolną dystrybucję?

I tak docieramy do pokrętnej konkluzji, jak to nasza wolność zmusza nas do konkretnych zachowań i postępowania według ścisłych reguł. Niby mamy być w pełni wyzwoleni, ale warunkiem koniecznym jest… Wydanie naszych pieniędzy na sprzęt, który nam to wyzwolenie umożliwi. Zatem nie możemy dowolnie dysponować własną gotówką, gdyż inaczej nie dostąpimy stanu oderwania się od padołu wyzysku. Cóż, jak dla mnie to spore ograniczenie i w gruncie rzeczy niewiele różniące się od dobrowolnej decyzji o zamkniętym oprogramowaniu w systemie. Na dodatek, musimy wykazać się ponadprzeciętną wiedzą o wnętrznościach naszych maszyn, który chipset, układ lub karta zadziała z otwartym sterownikiem, a po którym wytworze cywilizacji możemy się spodziewać fochów – zwykły zjadacz zdrowej żywności i użytkownik nie będzie w stanie podążać tą ścieżką. Nie zamierzam jednak krytykować FSF, Richarda Stallmana ani wytycznych wolnych dystrybucji. Z pewnością ktoś będzie miał więcej szczęścia niż ja i jego sprzęt zadziała z wolnymi sterownikami. Ale co, jeśli po którejś aktualizacji przestanie on działać? Z tą wolnością to trzeba uważać.