Rozruch
Po morderczej zimie, przyszedł czas odetchnąć rześkim powiewem wiosny. Na miejscu, które wybrałem do tych ćwiczeń oddechowych, okazało się, że do prawdziwej wiosny to jeszcze trochę brakuje, a im dalej w las, tym mniej zieleni.
Ale słowo się rzekło i wracać o niczym było nietęgo. Zatem przedreptaliśmy Dolinę Bielicznej (obok Izb) tam i z powrotem. Akurat spacer na rozruszanie butów. Dodatkowym czynnikiem motywacyjnym była powolna komercjalizacja tych rejonów. Dolina Bielicznej znajduje się w opisach atrakcji pobliskich pensjonatów. Atrakcje te obejmują, oprócz hipiki, również rajdy quadami i innym wyjącym ustrojstwem. Więc za jakiś czas, może nie być tam tak cicho, a i sama infrastruktura rozwijająca się u wylotu doliny, powoli przesuwa się w jej głąb. Idzie nowe, itp.
Sama dolina jest warta odwiedzenia, oprócz dla widoków (np. na Lackową), również dla znajdującej się tam cerkwi. Ciekawostka, w czasie gdy tam chodziliśmy, cerkiew była otworzona i można było wejść do środka. Totalne odludzie (no, prawie), do najbliższego domostwa ok. 3 – 4 km, a tu wystarczy za klamkę i już się jest w środku. Cieszy takie zaufanie, ale czy każdy to doceni… Powyżej cerkwi znajduje się stary łemkowski cmentarz, jednak niknie powoli w oczach, praktycznie wszystkie nagrobki są uszkodzone, choć widać ślady sprzątania.
I pewnie podreptał bym dalej w górę, by dojść do szlaku prowadzącego na Ostry Wierch. Ale, że zostałem uświadomiony niemal siłą, że przyjemności trzeba sobie dozować, Ostry Wierch i reszta musi poczekać.