Podróże małe i duże

Jak jest dużo wolnych dni, to wiadomo. Człowiek siedzi przed tv łazi gdzie go nogi poniosą. Dlatego na próżno było mnie szukać na obchodach 11stego listopada, jak też w niedzielę poprzedzającą ten dzień.

Łazęgowanie które odbyłem, zaliczam do średnio udanych. Samo przejście trasy to ta część bardziej udana. Gorzej było z pogodą. Tak, wiem, na nizinach (hehe) słonko świeciło pełnią mocy, było niebieściutko na niebie i do ogólnej sielanki brakło stad przelatujących motyli. Niestety, ja akurat wybrałem się w górski kocioł który się tego dnia wytworzył między grzbietami Kornutów – Wątkowej – Świerzowej a Czereślą i Trzema Kopcami. Od strony Folusza wyglądało to dość zachęcająco – słońce nad głową, w Dolinie Potasówki (??) widać było parę sinych chmurek, szybko przepędzanych przez wiatr. Jednak, im bliżej tych ‘chmurek’ podchodziłem, tym było ich więcej i więcej, i po chwili zamieniły się w zawiesinę zasłaniającą mi dostęp do promieni słonecznych. Mnie to było bez różnicy, jednak fotograficzny aspekt wyprawy na tym ucierpiał. Ale nic to. Drzewa miło szumiały mi nad głową, wyginane jesiennym wietrzykiem. Przełażenie szlakiem przez grzbiet Czereśli wyniosło mnie na poziom w którym owy ‘wietrzyk’ sobie śmigał między konarami drzew i dobrze, że miałem na sobie odpowiednią kufajkę. Był mocny, był zimny i szybko mnie zniechęcił do podążania grzbietem, aż musiałem salwować się ucieczką zboczem w dół, do Mrukowej. Potem na Trzy Kopce, podejście na Świerzową (801 m.n.p.m.) i ponowne siłowanie się z wiatrem a potem truchtem w zaciszną Dolinę Potasówki (??) i nazad do Folusza.
Nie zrealizowałem w tym marszu paru aspektów (przejście na Diabli Kamień szlakiem odchodzącym spod Magury Wątkowskiej), jak też bogatego zobrazowania jesiennego lasu, wylegującego się w promieniach słonecznych.

Zdjęcia… Cóż, jakie mogą być zdjęcia z zasnutej szarówką trasy, na dodatek nie obfitującej w żadne miejsca widokowe? No mogą wyglądać np. tak:

Aby do przodu

Nie wchodź w tę mgłę…

Kuszenie turysty – brama do lasu

Nuda

Najwierniejszy przyjaciel człowieka

A i jeszcze jedno, nowa wersja przekleństwa, które możecie rzucać na znajomych. ‘A żebyś ty po lesie chodził i drzewa liczyć musiał‘. To działa: