Na przełaj
W obliczu pogody, przed jaką zostaliśmy postawieni minionej niedzieli, nie sposób było nie iść gdzieś przed siebie. Ponieważ planowane wycieczki praktycznie przez cały maj torpedowała pogoda, przyjęliśmy zasadę wypadów improwizowanych – jest pogoda, to wychodzimy, a cel się obierze w terenie. W ten sposób nie kusimy losu i oszukujemy czyhające aby nas zlać fronty burzowe.
Hasło ‘wychodzimy’ padło wczesnymi godzinami porannymi, a po krótkiej naradzie, która było raczej monologiem niespełnionego odkrywcy, zapadła decyzja o odnalezieniu zaginionej wioski. Ponieważ tych na wpół legendarnych ludzkich siedlisk mamy tu od zatrzęsienia, gwoli wyjaśnienia dodam, że pomaszerowaliśmy na dawne Czertyżne (nieistniejąca wieś nad prawym dopływem Białej, koło Izb).
Droga wiodła z Hańczowej, czerwonym szlakiem, przez Ropki, nadal czerwonym szlakiem, by w jego ściśle określonym momencie, na przełaj udać się w stronę przełęczy Lipka. Termin ‘na przełaj’ niesie ze sobą pewną dozę niepewności i nieznanego, ale okazało się, że droga do przełęczy to autostrada (zresztą, planowana jest zmiana czerwonego szlaku właśnie na tę trasę). Z przełęczy schodzimy do Czertyżnego, by po jego przejściu dojść do cywilizacji i asfaltem udać się do Izb. Koło Izb z powrotem na czerwony szlak i do Hańczowej, gdzie czekał transport. Trasa łatwa i przyjemna, a widoki wyborne. Poza ‘starym’ szlakiem z Izb do Hańczowej, który jest mało ciekawy (cały czas las), na dodatek, niedługo pewnie będzie się tam szło po asfalcie, wnioskując po przygotowaniach gruntu :/ Samo Czertyżne to obecnie parę krzyży przydrożnych (w zasadzie, znalazłem jeden), oraz w miarę odnowiony cmentarz parafialny, gdzie przez 200ście lat historii wioski pochowano 521 parafian. Do naszych czasów i odnowienia przetrwało trzy lub cztery mogiły.
Fotorelacja:
Obecni mieszkańcy doliny:
Widoki w Ropkach: