Koniec tego dobrego
I tak oto zakończyłem urlopowanie się w pięknych okolicznościach przyrody. Podeptałem nieco słowackie Tatry, mam nadzieję, że mi wybaczą.
A refleksje z pobytu u sąsiadów :
– podróżowanie samochodem ze względu na płatne parkingi jest stresujące, lepiej korzystać z ich elektriczki (pociągu) który kursuje na całej trasie drogi pod Wysokimi Tatrami. Taniej (ceny od 10 do 30 czy 40 koron, parking – 50 koron za godzinę, 160 koron za dzień), zatrzymuje się na każdej małej miejscowości skąd można wyruszyć szlakiem na podbój, nie przypominają naszych standardów PKP. Darmowe parkingi są możliwe do znalezienia (ale chyba nie w Starym Smokowcu :)), ale zostawianie wozu po krzakach jest niebezpieczne (sporo tam Romów się kręci), w miejscach zakazanych może się policja przyplątać.
– w góry dźwigamy sporo picia ze sobą – ceny po schroniskach takie jak u nas, czyli perspektywa wydania 5-ciu zł (i wzwyż) za 0.5 mineralnej np. mnie zmobilizowała do targania niczym nosicz butelek z wodą 🙂
– żeby nie robić sobie obciachu, idziemy ubrani w góry jak wypada – buty, spodnie, koszula, zapas w postaci kurtki czy czego tam. Jeżeli to nówki, to przed wyjściem nadajemy im ‘szlachetnego’ zużycia – żeby potem tacy jak np. ja, nie zliczali turystów w butach prosto z kartonu 🙂
– istotna sprawa – wykupienie ubezpieczenia. Cena 20 koron od osoby za dzień łażenia po górach. Do kupienia tam, gdzie Horská Záchranná Služba ma swoje siedziby, np. w Starym Smokowcu. Bez ubezpieczenia, w razie jakiegoś nieszczęścia, nie dość że będzie was coś bolało, to akcja ratunkowa dodatkowo trzepnie was po kieszeni.
– nie robimy ze Słowaków idiotów, dogadując się na migi, itp – w miarę nas rozumieją, tak jak i my ich.
– lepiej wcześniej wymienić więcej złotówek na korony, niż potem po bandyckim kursie wymieniać w słowackich miasteczkach
– no i przy wytyczaniu trasy marszu, myślimy, MYŚLIMY ! Zwracamy uwagę na pogodę, swoje siły, zapasy jedzenia itp.
No i podziwiamy widoki, np. takie (Olympus E-500 + 14-54 mm, niestety, nie miałem polara):