Nie cierpię zakupów
Cholera, cztery godziny na nogach i łażenia po markecie ( Real – akurat tam bony można było zrealizować ) i kupiłem SOBIE budyń taki większy i … Tyle.
Żadnych filmów na DVD ( albo jakieś badziewia, albo zubożone packi, albo tylko z napisami, albo obraz 4:3 ), żadnego cedeka z muzyką ( same kompilacje – fajni wykonawcy, ale praktycznie mało co oficjalnych płyt ), żadnej książki ( interwencji sił wyższych gdy już jedną dorwałem ). Do ciemnej strony z takimi zakupami. Ale jedno jest pocieszające. Chory i brzydki rytuał świątecznych zakupów mam odbębniony.