Mamuty
Dziś kilka osób wzięło na smutne refleksje nad losem i przyszłością Internetu jako takiego. I trudno się nie zgodzić z wieloma trafnie wyliczonymi spostrzeżeniami.
A wszystkie te dywagacje można określić – kiedyś Internet był inny.
Czy przyjaźniejszy ? Cóż – jako cielęcie internetowe nie wiedziałem co to spyware, wirus, itp. Nawet korzystając z DOS’a, a potem Windows’ów ( 3.1 ? A równolegle konsola Linuksa ), człowiek nie miał stracha przed pływaniem, nawet ze zwykłej ciekawości, między stronami. Czy internet był dla informatyków ? A czy zwykły pan Józef walczący z kolejnym trojanem, nie musi się wykazać większą wiedzą, niż ja konfigurując kiedyś Netscape’a ?
Usenet przez długi czas oglądałem oczarowany tajemniczością i tkwiącą tam mądrością, nim zdecydowałem się na jakieś pierwsze formy wypowiedzi.
Czy potrzebował człowiek wtedy flashowych gierek, fruwających banerów i tego całego popelinowego kolorowego cyrku ? Jakoś nie odczułem braku, ani też moje jesestwo nie zostało zubożone tym niedoborem.
I niestety, tego się nie zmieni – jeżeli coś powszednieje i staje się narzędziem dla mas, staje się … Nijakie ? Musi się takie stać ? Jeżeli przyjąć, że ‘internetowcy’ to jakaś społeczność, to takie społeczeństwo nie musi być nijakie. A dlaczego jest ?
Jakie cegły taki dom.
To mi przypomina, że mam się od jakiegoś czasu wziąć się za remont przedpokoju. Bez podtekstów i przenośni 🙂