Pluskwy na dysku
Obecnie w dobrym tonie leży posiadanie świadomości o zagrożeniach czyhających w odmętach coraz to bardziej skomercjalizowanego internetu. “Tak, wiem, wirusy – ale ja używam Linuksa” – zapewne wielu w taki sposób wytłumaczy przed sobą swoje złudne poczucie bezpieczeństwa. Jednak pomimo użytkowania systemu dla którego wirusy to ciekawostka folklorystyczna, nie można zamknąć oczu i przeć naprzód przez najeżone pułapkami tereny łowieckie kapitalistycznych naganiaczy. Tak, proszę państwa, to jest wojna.
Jednym z aspektów dybania na naszą własność jest szpiegowanie naszych zachowań podczas korzystania z internetu. Nie chodzi bynajmniej o to, czy zwiedzając strony popijamy kawę czy piwo – ale co zwiedzamy, gdzie, czego szukamy w internecie, itp. Tak powstały obraz naszych zainteresowań i ulubionych tematów służy służbom marketingowym do generowania coraz to bardziej podchwytliwych i wycelowanych w nasze gusta reklam (między innymi). Nawet nie wiecie, jakim dochodowym interesem jest też handel danymi o was.
Skąd się bierze ta wiedza na nasz temat? Wszystko za sprawą ‘tracking cookies‘, czyli pluskiew instalowanych na naszych komputerach za pomocą przeglądarek i odwiedzanych stron. Czy można się przed tym bronić? Oczywiście, przeglądarki wyposażone obecnie w tryb ‘Private Browsing’ ograniczają ten niecny proceder, lecz jest to rozwiązanie doraźne. Można również ograniczyć czas przechowywania plików cookies na dysku, jednak cierpi na tym wygoda korzystania z niektórych stron. Jak też, nie wszystkie cookies są złośliwe – jak zatem odsiać te dobre od tych złych?
Takim sitem jest właśnie chyba jeden z pierwszych dostępnych dla Linuksa skanerów plików cookies. Program zwie się Nixory i robi dokładnie to co napisałem – sprawdza, czy nie gnębią nas pluskwy. Obsługuje on przeglądarki Firefox oraz Chrome (a także Internet Explorer na wiodącym systemie), działa na Linuksie, Windowsie i MacOSX. Posiada opcję skanowania zapisanych na dysku cookies, jak też funkcję aktywnej ochrony śledzącej na bieżąco (ikonka w tray’u) czy coś próbuje się wedrzeć na nasz dysk.
Programik można pobrać ze strony projektu – ponieważ jest napisany w Pythonie, dla Linuksa ściągamy paczkę ze źródłami (Source), rozpakowujemy (np. do katalogu ~/Programy/), i… Musimy poprawić parę drobnych mankamentów, na które nie zwrócił uwagi twórca programu (przynajmniej w obecnych wersjach).
Otóż po udaniu się do katalogu ze źródłami należy otworzyć do edycji pliki nixory.py i activeshield.py. U samej góry zamieniamy linijkę:
#! /usr/local/bin/python
na
#! /usr/bin/python
Do edycji polecam Gedit, bo wtedy za jednym zamachem rozwiązujemy drugi problem. Przy zapisywaniu plików wybieramy opcję ‘Zapisz jako’ i zwracamy uwagę na pozycję ‘Koniec wiersza: Windows’. Musimy zmienić ją zmienić na UNIX/Linux. Teraz pozostaje odpalić program (dwuklik na nixory.py).
W głównym oknie programu z podstawowych opcji mamy uruchomienie rezydentnej ochrony w tray’u (‘Active shield‘) oraz przeskanowanie naszych lokalnych zasobów cookies (‘Scan now‘). Program sam wykryje profil co najmniej Firefoksa, jeżeli jednak ktoś używa Chromium/Chrome, prawdopodobnie będzie musiał udać się w kierunku ‘Options->Preferences‘ i jeżeli nasz profil nie widnieje w kolumnie ‘Profil name‘ – dodajemy nowy (‘Add new‘). Musimy wskazać plik z cookies, który w przypadku Chromium znajduje się w ~/.config/chromium/Default/Cookies (w wbieraczce plików skrót ctrl+h pokaże nam pliki/katalogi ukryte). Zatwierdzamy całość (‘Apply‘) i w głównym oknie wybieramy ‘Scan now‘, by podejrzeć, co na dysku piszczy. Po skanowaniu przy użyciu opcji ‘Clean‘ będziemy mogli wybrać, które ze znalezionych szpiegujących cookies usunąć. Takimi oto partyzanckimi sposobami można przywołać do porządku nasze przeglądarki internetowe.
Tracking cookies może nie zagrażają naszym komputerom i danym w takim stopniu jak wirusy, trojany czy kwalifikowane oprogramowanie szpiegowskie, jednak chyba nikt nie lubi drzazgi tkwiącej w palcu. Nixory pozwala w wygodny sposób uporządkować niechcianą komunikację z zewnętrznym światem, a bardziej świadomy użytkownik ma też zapewne swoje inne rozwiązania problemu pluskiew śledzących nasze poczynania.