Macki Ozrica

… dopadły mnie, owinęły się z bezbożną pogardą wokół mego wątłego jesestwa, wciągnęły w inny wymiar, przytrzymały i już nie zwolniły uścisku. Tak, macki Ozrica mają taką moc.

A wszystko za sprawę tego, że z głupia frant postanowiłem kiedyś sprawdzić co to za zespół – Ozric Tentacles. Nie tyle, co to za zespół, bo o tym to miałem mgliste pojęcie, ale co też takiego oni grają. Oczywiście mój rozumek mi podpowiadał, że nic co powstało po ’81szym roku nie może być dobre. Ale ja postanowiłem spróbować.

I od około miesiąca nie potrafię się oderwać od ich płyt. Robię coś na komputerze – gra Ozric Tentacles, sprzątam mieszkanie – gra Ozric Tentacles, czytam – gra Ozric Tentacles, jem śniadanie – gra Ozric Tentacles, wyrzucam śmieci – wracam pędem do domu, gdzie gra Ozric Tentacles itp.

Zespół założony w 1983 roku wielokrotnie zmieniał skład, a zawsze wspólnym mianownikiem był gitarzysta – założyciel Ed Wynne.
Te rotacje na pewno wpłynęły na styl twórczości, który można określić jako … No właśnie. Na Wiki można znaleźć wpis : “brytyjski zespół grający instrumentalną muzykę psychodeliczną”. Psychodela może i jest. Jak dla mnie, to połączenie space-rocka (kontynuuacja dokonań Hawkwind, Gong), z wplecionymi elementami nowoczesnych sekcji elektronicznych – trance, ambient i innych, których nazw po prostu nie znam. Do tego trochę Krautrock’a i World Fusion z wykorzystaniem typowo folkowych brzmień, jak bębny afrykańskie, hinduskie instrumenty strunowe itp. Naprawdę, jest to taka mieszanka stylu, brzmień i aranżacji, że nie może się znudzić. Po prostu nie może.

Z materiału który przesłuchałem, najczęściej wracam do płyty Erpland (1990). To chyba najbardziej etniczy i ‘wędrujący’ album w ich dorobku. Motoryka rozciągniętych brzmień gitary basowej (dub) wtłacza człowieka w ten ‘ozricowy’ rytm, który okraszają dźwięki właśnie przemierzanych krain – a to toltecka wiosna (Toltec Spring), a to arabskie tłoczne miasta (Mysticum Arabicola) i inne odgłosy prowadzące przez tereny, które samemu można sobie wyobrazić. Nie ma jednak miejsca na rutynę, co chwilę wijące się na wszystkie strony riffy gitarowe ściągają nas z prostej ścieżki i pokazują ukryte zakamarki bajecznie kolorowych scenerii malowanych przez sługi Ozrica. Droga jest długa, ale zapewniam was, że często przechodziłem ją tam i z powrotem – bez cienia znużenia.

Jedyne nad czym boleję, to dostępność płyt tego zespołu – po zamówieniu w sklepie i oczekiwaniu przez trzy tygodnie, sklep odpisał mi, że mają mnie w nosie i nie sprowadzą ich. Kupować za granicą jeszcze nie umiem, pozostaje polowanie mi na okazje. Bo dopiero z prawdziwego materiału audio na prawdziwym sprzęcie audio Ozric Tentacles rozwinie nade mną swoje krainy w całej okazałości i rozgoni prozę dnia codziennego. I tak przy okazji, zerkając po sieci często spotykałem opinię, że ich muzyka jest do odbioru tylko w zestawie z różnego rodzaju używkami – ‘bo to jest to’. Słuchanie muzyki na dopalaczach to jak słuchanie muzyki przez poprzecinany kabel głośnikowy – komuś się wydaje, że coś i gdzieś gra, ale omotany umysł podsuwa swoje wizje.

Zamiast tego lepiej jest po prostu dobry wzmacniacz + kolumny kupić.