Włącz inną muzykę …

… czyli czym przez ostatni tydzień katuję użytkodomowników.
Otóż wplątała mi się w odtwarzacz płyta nikogóż innego jak Jimi’ego Hendrix’a, o tytule Band of Gypsys z 1970 roku.

Konsekwentnie potwarzam, że nie jestem zwolennikiem koncertówek. Może to kwestia jakości nagrań ( nagranie studyjne, to nagranie studyjne bądź co bądź ). I konsekwentnie łapię się na tym, że co chwile trafiają się wyjątki które pojawiają się w mojej kolekcji. Bo wstyd jest nie mieć, lub nie przesłuchać tej płyty.

Jest to jedyne nagranie ‘live’ autoryzowane przez Jimi’ego przed jego śmiercią, zawiera sześć nagrań z koncertów ( cztery ) które muzycy dali 31 grudnia 1969 i 1 stycznia 1970 roku w nowojorskim klubie Fillmore East.

To co się dzieje na tej płycie ciężko opowiedzieć słowami. Takie pieśni gitarowe jak Machine Gun powinny być wyryte złotymi riffami na złotym monolicie i wysłane w kosmos do braci w rozumie. Inne utwory na płycie można rzecz, że są tłem, lecz zagrane solidnie, z werwą i konceptem. Album jest nieco, a nawet mocno bardziej spokojniejszy niż psychodele serwowane przez Jimi’ego choćby na Are You Experienced.