Linux vs 2014

new_year_tuxNowy rok, nowe rozdanie, nowe pragnienia, postanowienia, żądania, marzenia i zmieniająca się rzeczywistość. Czy na tle nadchodzących 365 dni Linux nadąży za reorganizacją naszych oczekiwań, wyobrażeń i pędu cywilizacyjnego? Jedno jest pewne, postęp depcze opieszałych, a obserwując zachodzące zmiany w Linuksie ciężko zarzucić mu, że spoczywa na laurach, lub nie ewoluuje nowymi ścieżkami w różnorodnych kierunkach. Co mogą nam przynieść nadchodzące dni i czy to faktycznie jest to, czego oczekujemy po rozwoju naszego ulubionego systemu?

Jedno jest pewne – dla przeciętnego użytkownika liczy się tu i teraz, czyli co może i będzie mógł robić, na ile będzie miał aktualną i bogatą bazę oprogramowania i jakie otrzyma wsparcie ze strony producentów sprzętu lub deweloperów mających pieczę nad sterownikami. Profesjonaliści raczej nie mają się czego obawiać, rozwiązania serwerowe będę skrupulatnie doglądane przez firmy bazujące na tym sektorze rynku. A co może spotkać przeciętnego Kowalskiego w 2014 roku?

Steam i gry

W przeciągu roku od premiery platformy Steam dla Linuksa pojawiło się na niej 450 pozycji, w tym 264 samodzielnych tytułów. Trend będzie utrzymany, a nawet wzrostowy, bo pojawia się coraz więcej ‘topowych’ tytułów: Metro Last Light, Crusaders Kings 2, Europa Universalis IV, seria Halflife, Left 4 Dead 2, Euro Truck 2, Natural Selection 2, Serious Sam 3, Broken Sword 5, w wersji beta są już Painkiller Hell & Damnation oraz Deadfall Adventures oraz wiele innych. W przeciągu roku pojawiło się więcej gier, niż zobaczyliśmy na przestrzeni ostatnich 15 lat istnienia Linuksa. Dodajmy do tego mnóstwo niezależnych produkcji, wyśmienite promocje HumbleBundle, sklep Desura, Gameolith, ShinyLoot i z pewnością inne… Czy można narzekać?

Plany Valve

Powyższe jest wynikiem zdecydowanych planów Valve (właściciel Steam), które to upatruje w Linuksie rozrywkowej platformy przyszłości. Ma to bezpośrednie przełożenie na zapowiedziane SteamMachines, które są niczym innym niż zgrabnie opakowanymi komputerami klasy PC, napędzanymi linuksowym systemem SteamOS, a służące upiększeniu naszych salonów i bezprecedensowej wolności w rozrywce. Streamowanie gier z naszych stacjonarnych maszyn, efektowny pad, tryb pełnoekranowy, świetlane możliwości rozwoju zastosowania platformy (VOD, używanie jako pełnoprawnego systemu operacyjnego, itp.). Valve inwestuje, a co szczególnie krzepi, to fakt, że nie owijają w bawełnę i publicznie przyznają się do wykorzystywania Linuksa (w przeciwieństwie do Google). Niemniej – to inwestycja komercyjna – jej sukces będzie wielką wygraną również Linuksa, porażka… Cóż, przynajmniej będzie można pograć w gry wytworzone przez ten okres.

Sprawa Ubuntu, Canonical i wizji mobilnego przełomu

Canonical nie jest firmą charytatywną. Stworzone przez nią Ubuntu, po okresie młodzieńczej huśtawki nastrojów, ma w efekcie przynieść firmie godziwy zarobek. Stąd też niezrozumiana przez wiele osób wizja szefa Canonical, by z Ubuntu i interfejsu Unity utworzyć jednolitą platformę dla komputerów stacjonarnych oraz urządzeń mobilnych. Od jakiegoś czasu to temu pomysłowi (a nie społeczności) są podporządkowane wszystkie etapy rozwoju tego systemu. Są to decyzje mniej lub bardziej popularne, lecz konsekwentnie prowadzące w kierunku który możemy zaobserwować w Ubuntu Touch, czy też samym Ubuntu. Niepokojący rozłam pomiędzy Ubuntu a rozwiązaniami społecznościowymi (Wayland, systemd, inne) będzie narastał – Canonical tworzy własną infrastrukturę systemu nad którą może mieć w przyszłości pełną kontrolę. Wynikiem tego jest środowisko Unity, system wyświetlania Mir, init Upstart. Niepokoić może tempo ich rozwoju – zapowiadane wdrożenie na koniec roku serwera Mir odwlekło się w czasie i z pewnością nie zobaczymy go również w nadchodzącym wydaniu Ubuntu 14.04 LTS. Jedno jest pewne i na nic zaklinanie przez malkontentów rzeczywistości – Ubuntu stało się twarzą Linuksa. Zarówno u partnerów biznesowych (Dell i inni), przeciętnych użytkowników i przyszłych twórców oprogramowania. Sukces Canonical będzie sukcesem nas wszystkich i na nic dąsy i fochy. Żadna inna dystrybucja nie potrafiła się w takim stopniu odznaczyć w świadomości społecznej.

Sterowniki

Nie ma róży bez ognia. Wcześniejszą nieciekawą sytuację ze sterownikami od producentów zawdzięczamy nikłej penetracji przez Linuksa rynku masowego odbiorcy. Zapowiedzi i kroki poczynioneg przez Valve oraz Canonical obudziły wiele firm, a czego efekty możemy dostrzec choćby we wzroście wydajności sterowników od NVIDII, buńczucznych zapowiedziach od AMD i pojawieniu się wersji sterowników dla Linuksa od wielu firm, których nigdy byśmy o miłość do pingwina nie podejrzewali.

Dystrybucje

Tu nie można oczekiwać niczego nowego – w sensie, że nowy dystrybucje będą się nadal pojawiały, ale tak samo znikały ze sceny. Największe szanse na przetrwanie i spopularyzowanie się wśród użytkowników, mają dystrybucje które w łatwy sposób pozwolą na korzystanie ze wszelkich dobrodziejstw Linuksa, zatem pozwolą na bezproblemową instalację sterowników od producenta, dostęp do powstających kanałów z komercyjną treścią (Steam, Netflix?). Wszystkie inne dystrybucje będą postrzegane jako hobbystyczne poletka testowe i z czasem stworzenie kompleksowej oferty dla przybywających i wymagających użytkowników Linuksa będzie wymagało niemałego zachodu.

Społeczność i użytkownicy

Dokładnie tak będzie rysował się rozłam pomiędzy szczęśliwcami korzystającymi z Linuksa. Część to nadal będą ideologiczni aktywiści, wspierający każdą wolną chwilą rozwój Linuksa. Pozostali to powiększająca się rzesza konsumentów, którzy zakupili sprzęt z preinstalowanym Linuksem (wciąż powiększająca się oferta u producentów), lub zostali po prostu postawieni wobec faktu konieczności użytkowania Linuksa w celu ominięcia wirusów lub radosnych zmian w obsłudze zapoczątkowanych przez Windows 8.

Czego oczy nie widzą

Niezależnie od powyższego, Linux wciąż będzie wybierany przez większość producentów jako serce ich produktów. Sukces Androida, nacierające Chromebooki, chociaż oficjalnie nie noszą loga z pingwinem, istnieją tylko dzięki niemu. Można zaryzykować stwierdzeniem, że niemal każda osoba korzystająca z elektroniki jest użytkownikiem Linuksa – w jakimś stopniu. Oczywiście, praktycznie nikt nie jest tego świadom, lub nie stanowi to dla niego żadnego wyznacznika.

Standaryzacja?

Trudno namówić wszystkich wizjonerów do jedność i tworzenia pod wspólnym szyldem rozwiązań, na których mogłaby skorzystać integralność Linuksa, jego usług, obsługi i zarządzania zasobami. Innymi słowy – każdy deweloper i dystrybucja sobie rzepkę skrobie i rok 2014 nie przyniesie przełomu – cieszmy się jednak z różnorodności. Wszystkie dystrybucje nie wedrą się przecież do kanałów masowego rozpowszechniania z nowymi komputerami. Niech Canonical zrobi to jak najlepiej, w końcu to tylko oni o to zabiegają.

Oczywiście powyższe nie obejmują wszystkich aspektów ekspansji i upowszechniania się Linuksa. Na pewno nie możemy oczekiwać, że ludzie samodzielnie i masowo zaczną instalować ten system w domu. Nadzieją jest masowa dystrybucja produktów Valve, jak również programy partnerskie Canonical – to obecnie jedne firmy, które potrafią umieścić Linuksa w obrębie zainteresowania przeciętnego Kowalskiego. Czy ten wzrost liczby użytkowników jest komuś potrzebny? Nie oszukujmy się  – większa ilość odbiorców, większe zainteresowanie deweloperów, także tych płatnych rozwiązań. W końcu czym byłby system bez odrobiny programów użytkowych potrzebnych wielu osobom do codziennej pracy. Również, czy tego chcemy, czy nie – Linux staje się symbolem ekspansji mobilnej – i pozostaje tylko pokładać nadzieję w tym, aby te urządzenia stały czymś więcej, niż tylko modnymi gadżetami z tysiącami bezużytecznych programów. Czego sobie i wszystkim w trwającym 2014 roku życzę.

1 Response

  1. Kiedy zaczynałem nieśmiałe przymiarki do Linuksa, coś około roku 2005/6, nie przypuszczałem nawet że tak mocno się to rozwinie. Kulało tamto Ubuntu, oj kulało, przynajmniej na moim sprzęcie. Ale już wtedy miałem obiekcje przed powierzaniem moich dokumentów i danych zamkniętemu oprogramowaniu.
    W tym roku zostałem zmuszony do zakupu nowego laptopa, stary definitywnie odmówił współpracy. Oczywiście wybierałem producenta i model pod Linuksa. Padło na Lenovo, dobre osiągi i jakość za przystępną cenę. Linux Mint 15 został zainstalowany obok Windowsa 8, cała instalacja łącznie z zarządzaniem partycjami trwała około 30 minut. Jedyny problem był z UEFI, ale doraźnie zainstalowałem wersję 32 bitową a po 2 miesiącach wyszedł Mint 16 Petra, tu już wersja 64 bitowa zainstalowała się bez problemów. Podsumowując – 15 minut instalacja, plus jakaś godzina na instalowanie własnych programów i ustawianie ich oraz systemu. Godzina piętnaście – koniec, system gotowy do codziennej pracy.
    Na Windowsach nie schodziłem nigdy poniżej 2 godzin, przeciętnie doprowadzenie systemu do stanu pełnej używalności trwało 3 do 4 godzin.
    Przez te kilka lat w Otwartym Oprogramowaniu postęp dokonał się naprawdę ogromny!

    To ja sobie i wam życzę takiego dalszego tempa rozwoju Linuxa i Otwartego Oprogramowania! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.