Debian – droga ku wolności

Lider projektu Debian, Stefano Zacchiroli, ogłosił niedawno plany przywrócenia Debiana do grona wolnych dystrybucji. Droga do tego celu wiedzie przez wymogi FSF w sprawie umieszczania zamkniętego oprogramowania w dystrybucji oraz jej głównych repozytoriach. W obliczu radykalizmu jakim obwarowane jest w tej kwestii stanowisko FSF (i nieprzejednanej pozycji Richarda Stallmana, założyciela), czekają nas gruntowne porządki…

W przeszłości drogi Debiana i FSF rozeszły się, kiedy to w dystrybucji pojawiły się poważniejsze zależności pomiędzy trzema gałęziami – ‘main’, ‘contrib’ i ‘non-free’, jak też do ‘main’ trafiły zamknięte fragmenty kodu. Ten stan rzeczy systematycznie ulega zmianie od momentu rozwoju wydania Squeeze, jednak do pełnego ‘uwolnienia’ Debiana konieczna jest jeszcze rzeczowa i konstruktywna dyskusja. W tym celu Stefano powołał do życia grupę dyskusyjnej, gdzie każdy ma możliwość przedstawienia swojej wizji.

A co to wszystko oznaczana dla zwykłego użytkownika? Bądźmy szczerzy – zaledwie niewielki odsetek osób doceni pełną wolność dystrybucji – widać to jaskrawo na przykładzie popularności dystrybucji które obecnie spełniają standardy FSF: Blag Linux, Dragora, Dynebolic, gNewSense, Musix, Trisquel (DistroWatch). Wyjałowienie dystrybucji z zamkniętych sterowników (Nvidia, ATI, sterowniki wifi/drukarek/itp), niektórych programów (Oracle Java, Flash) doprowadza do tego, że w większości przypadków na komputerze albo połowa sprzętu nie działa, albo działa połowicznie. A kolejne połowy użyteczności systemu rozbijają się o cząstkowe braki funkcjonalności a to przy przeglądaniu stron, próbach wykonania określonej pracy, itp. Gorzka cena wolności? No a żyć z czegoś trzeba…

Jednak nie demonizowałbym drogi którą podąża Debian. W wariancie optymistycznym, to repozytoria ‘main’ i ‘contrib’ zostaną oczyszczone z zalegających fragmentów zamkniętego kodu, który trafi do ‘non-free’. Drugą istotną kwestią jest fakt, że Debian w większości przypadków stanowi podwaliny pod kolejne dystrybucje (np. Ubuntu), które samodzielnie mogą modelować swoją politykę i podejście do tematu wolności oprogramowania. I finalnie to te dystrybucje są przeznaczone dla zwykłego zjadacza chleba.
 

4 komentarze

  1. Jeśli chcesz zwiększyć liczbę czytelników bloga nie zawieraj w treści “Richard Stallman”. Kiedy widzę to nazwisko nie czytam dalej 🙂

    PS. Widzimy się w ten weekend?

  2. ratunkiem dla developerów oraz tzw. “linuksiarzy” jest koncepcja tworzenia własnych urządzeń ze swoją ukochaną dystrybucją, inaczej widać totalną rozpierduchę, aczkolwiek idącą w dobrym kierunku “zleconym” przez Stallmana, M$ – blee, Jabłko – blee a Linuks – cool, oprzytomnijcie wreszcie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.